W „rozstajach” –
(są więcej niż chwile, w moim życiu, kiedy się rady-ka(na)lizuję)
ponownie nieco banałów
(o czym świadczą prawdopodobnie, niektóre, moje teksty z poprzednich numerów,
a przynajmniej niektóre z ich fragmentów) –
mam nadzieję, że nie tylko…
Stąd? Być może? ten sen:
…jestem na spotkaniu, orientuję się, że to spotkanie osób z naszego środowisk
Rozglądam się, niektóre osoby są jakby mi znajome, nie rozpoznaję jednak nikogo, poza jedną.
Wiem, że za kilka miesięcy prawdopodobnie umrze; pytam się – jak się czujesz? – zamiast pełnej odpowiedzi – słowo – nie najgorzej, po czym tańcząc zaczyna oddalać się…
Rozglądam się wokół – są same młodsze ode mnie osoby… robi się coraz cieplej, szukam miejsca gdzie mógłbym zdjąć wierzchnie okrycie. Zauważam szatnię, a w niej starszą panią – skądś wiem, że to Szechina [A]. Zdejmuję zieloną kurtkę, podaję jej i otrzymuję od niej okrągłą blaszkę (numerek?) – gładką, bez żadnej cyfry czy symbolu. Przemieszczam się wśród ludzi, szukam jakiegoś kontaktu, cały czas świadomy – że jestem już luźniej ubrany, swobodniejszy bez kurtki i jednocześnie, że nikt mnie nie rozpoznaje. Wciąż wiem kim jestem, nie wiem jednak kim każda z osób, na którą zwracam uwagę, mimo że niektóre wydają się mi znajome. Powracam do szatni, gdzie starsza pani – głośno prosi, o jakiś drobny datek w zamian za obsługę szatni. Podaję jej swoją blaszkę i jako jedyny coś jej daję – nieokreślony żółty pieniądz. Starsza pani dziękując mi – wpuszcza mnie do szatni. Wszystkie okrycia okazują się (chociaż różnymi) zielonymi kurtkami, stopniowo poszczególne z nich oddalają się (znikają same?) za swoimi właścicielami, lecz ja nie mogę odnaleźć swojej.
Po chwili zostaje pusty wieszak, rozglądam się, nie ma już nikogo …
…(i w tym „zauważeniu” budzę się)…
pierwsze słowo (w myśli) po przebudzeniu – nikt.
Powracając do wspomnianych na początku banałów:
…żaden punkt widzenia nie oświetli wszystkiego.
Co więcej, każdy pozostaje równocześnie punktem „oślepienia” –
niedostrzegającym lub zaciemniającym to, co poza nim…
każda w nim zmiana powoduje równocześnie zmianę samego punktu spojrzenia –
na zmieniony, a więc już – na inny.
Np. niektóre osoby odnajdują serce dopiero wówczas gdy tracą głowę.
Pretekstem – a konkretniej – tego numeru „rozstajów” stały się refleksje
(czyli punkt spojrzenia) dotyczące
rozważań („hipisowsko – demagogicznie – rozstajnych?”)
na temat przeszłości ruchu hipisowskiego,
a dokładniej tego co, po nim zostało.
Punktem wyjścia są pytania – sformułowane (przeze mnie tendencyjnie)
m.in. na podstawie wyciągniętych (subiektywnie – przeze mnie) wniosków
z twierdzeń Pani psycholog, o imieniu Małgorzata,
które to twierdzenia sformułowała (jak uzasadnia)
na podstawie obserwacji różnych dyskusji,
jakie miały miejsce od co najmniej kilkunastu lat i niekiedy powracają echem
w niektórych wypowiedziach w środowisku post-hipisowskim.
Stwierdzenia
(w/w Pani psycholog):
……….pewne założenia ideologiczne ruchu hipisowskiego straciły –
wiele lat temu – na aktualności; mamy inne czasy i inne problemy;
……….stare założenia ideologiczne ruchu w żaden sposób nie przystają do współczesności, ponieważ wynikały z odmiennych potrzeb społecznych i politycznych;
……….może młodzież aktualnie czująca się związaną z ideami hipisowskimi
potrzebuje nowych wyzwań, nowych ideałów, dostosowanych do polskiej rzeczywistości;
……….może trzeba odciąć się od przeszłości i uświadomić aktualnie tej młodzieży
potrzebę innych wartości.
Pytania (w wyborze):
Czy zawsze to, co aktualnie rozważane jest dostosowaniem się
do aktualnych realiów?
Czy powracanie do tego, co było (rozważane) w przeszłości – zawsze jest ucieczką
od aktualnych realiów?
Moja polemika? (z w/w stwierdzeniami):
Abstrahując od tego, że ogólnie Pani Małgorzata ma rację –
wszystko ulega zmianie, a tym samym – uaktualnieniom.
Spróbuję wejść w niektóre (podkreślam – niektóre)
„wyszczególnienia ideologiczne” – przypomnieć sobie niektóre ideały –
wówczas być może? dostrzegę –
(tak mi się przynajmniej wydaję – nie jestem psychologiem, a bardziej obserwatorem) –
czy wszystko w nich (podkreślam – wszystko) pasuje do w/w stwierdzeń,
jako do w pełni (podkreślam – w pełni) uzasadnionych?
Poniżej (wybiórczo) jedna z ważnych wiązanych z ruchem hipisowskim idei (wartości).
(powracając do jego przeszłości),
która z mojego punktu widzenia w jakimś stopniu „przystaje”
do współczesności:
………reakcja hipisów na hipokryzję m.in. starszych pokoleń
(vide – np. propozycje ówczesnej władzy /PRL/ i KK, …)
i wywodząca się z tej reakcji – jeśli chodzi o ruch hipisowski w Polsce
idea równoważności różnorodności, co wiązało się m.in.
z nie zwracaniem uwagi na czyjś stosunek do wiary… itd.
(było o tym więcej w „rozstajach”).
Czyńcie miłość nie wojnę – dotyczy także (społecznych) relacji międzyludzkich,
w tym – tej szczególnie dziś potrzebnej narracji poprawy relacji między ludźmi w Polsce
(abstrahując od podobieństw zawirowań politycznych – ówczesnych i aktualnych).
Kolejne szczegóły (ideologiczne) istotne dla „dawnego” ruchu hipisowskiego,
które wg mnie nie straciły wiele na aktualności :
………kontestacja rzeczywistości;
………odrzucanie norm społecznych opartych na nadmiernej konsumpcji
(w tym materializmu kosztem duchowości oraz duchowości kosztem ciała);
………otwarte podejście do religii, do wiary (do różnych religii, … itd.);
………odrzucenie tzw. wyścigu szczurów” na rzecz współpracy i pewnej wspólnotowości,
jako podstawa dostrzegania innych;
………odrzucenie ówczesnego modelu szkoły, modelu szkolnictwa w ogóle –
które zaowocowało zmianą – na plus – na Zachodzie
(postawa uaktualniająca się jeśli chodzi o dzisiejszą sytuację szkolnictwa w Polsce);
……….rewolucja seksualna wiązała się także, o czym się zapomina,
z pojawieniem się w szkolnictwie na Zachodzie lekcji o seksualności.
Wg mnie brak nauki o seksualności w szkołach, w Polsce – powoduje wiele zła.
Co oczywiście nie oznacza, że potrzebna jest (nowa?) rewolucja seksualna,
lecz to, do czego przyczyniła się na Zachodzie –
potrzebna jest, w Polsce, edukacja seksualna w szkołach.
……….propagowanie i próby życia zgodnie z naturą, ekologia
(vide – np. nadmierne uzależnienie się od technologii);
……….inspiracje i zainteresowania (w tym idee i ideały) – wiele z nich było i pozostaje motorem naszych wyborów, postaw i działań (vide – potrzeba przemiany i rozwoju).
Kontestacja
nieustannie powraca „różnymi drzwiami”…
czyniąc się aktualną…
Odrzucenie (jak odczytuję – być może błędnie – ze stwierdzeń Pani Małgorzaty)
wszystkich naszych, ówczesnych założeń ideologicznych (ideałów, wartości, …) –
jako nie przystających do współczesności i w związku z tym poszukiwanie innych wartości,
to wg mnie „wylanie dziecka z kąpielą”;
szczególnie dziś gdy istnieje potrzeba „utopii” – takiej wizji przyszłości,
która – w związku z postępującą katastrofą klimatyczną – dawałaby nadzieję …
że nie wspomnę o tym, co się dzieje w Polsce, w relacjach między ludźmi.
„To, co we współczesnej szkole uchodzi za podstawę programową nie jest niczym innym jak strategią odwracania uwagi. Jej ogólnym celem jest odciąganie uczniów od poznania zarówno samych siebie jak i swego środowiska w realistyczny sposób”
(Neil Postman – krytyk kultury, cytat z …Raven – Instytut Studiów Kulturowych)
Patrzę na teraźniejszość oczyma osoby, którą – w jakimś stopniu –
ukształtowało to, co dla lub wg niektórych osób jest (już?) „nieaktualne”,
Dla mnie – swoista uważność wyniesiona z przeszłości w teraźniejszość –
pozostaje uaktualniającą się wartością,
nie czuję potrzeby zastępowania jej – wobec niej – jakąś odmienną (inną)…
Abstrahując od tego, że moje spojrzenie pozostaje (subiektywnym)
punktem spojrzenia i do niczego więcej nie pretenduje
„Zgodnie z mechaniką kwantową nie ma czegoś takiego jak obiektywizm.
Nie możemy wyeliminować siebie z całego schematu. Jesteśmy częścią natury i studiując
naturę, nie możemy przejść obok faktu, że to natura studiuje siebie samą.
Fizyka stała się działem psychologii, czy też może na odwrót”
(Gary Zukow – fizyk i filozof)
Osoby znudzone powyższymi („propagowanymi” przeze mnie banałami) –
proszę o wybaczenie;
powracając z „przeszłości” do „teraźniejszości”…
„Wielu ludzi utożsamia duchowość z pogardą dla ciała i żyje w złudzeniu wzniosłości.
W istocie jest to groźna egzaltacja, nie mająca z duchowością nic wspólnego.
Jeśli wsłuchamy się głęboko w ciało, to odkryjemy że jest ono bliżej wzniosłości,
duchowości, pokory i świętości, niż przesiąknięty fałszywymi poglądami i potrzebami umysł.”
(Wojciech Eichelberger – psychoterapeuta)
Łatwo zagubić się w uproszczonym posiadaniu racji.
Rozwój to wg Erik’a Erikson’a –
„kolejne fazy życia człowieka, przedstawiane w kategoriach etapów rozwojowych obejmujących intelekt, moralność i umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami uwarunkowanymi m.in. przez biologię.”
To coś w rodzaju nieustannego nabywania fascynującej wiedzy,…
pomagającej uczyć się, jak adoptować swoje życie w zgodzie ze sobą, światem i naturą.
To pokonywanie oporu do uczenia się, pokonywania bierności, pychy, bezkrytycznego naśladownictwa…
E. Erikson powiada, że
„można wybierać w jakim kierunku chcę się rozwijać, że można to przez całe życie zmieniać
i nigdy nie przestawać odkrywać nowych kierunków poszukiwań i nowych pasji…”
„ Książka, którą masz przed sobą, opowiada o tym dlaczego tak trudno nam żyć w zgodzie.
… więc spróbujmy przynajmniej zrozumieć, dlaczego z taka łatwością dzielimy się na wrogie grupy, z których każda jest przekonana o swojej prawości.
Ludzie, którzy poświęcają życie na zgłębianie jakiegoś zagadnienia, często nabierają przekonania, że przedmiot ich fascynacji jest kluczem do zrozumienia wszystkiego…
Na stronach tej książki zabiorę Cię jednak w podróż, podczas której przyjrzymy się naturze i historii człowieka z perspektywy psychologii moralności…
w trakcie tej podróży poznasz nowy sposób myślenia o dwóch spośród…
najbardziej irytujących i stwarzających podziały tematów w życiu człowieka: polityce i religii.
…ludzki umysł jest z natury…
skłonny do moralizowania, krytykowania i oceniania…”[B]
Życie to ulica jednokierunkowa, na której nie da się zawrócić,
aby je przeżyć jeszcze raz.
Być może? więc warto – przeżyć je w zgodzie ze sobą, niż zawsze z innymi.
Cokolwiek znaczę i kimkolwiek jestem
ani jedno czy drugie nie jest pierwsze
twórczo ze sobą wszystko jest wiązane
nawet brak podobieństw wspólne ma znamię
„Ten tom składa się z trzech części…
W każdej części przedstawiłem jedną z najważniejszych zasad psychologii moralności.
Część pierwsza poświęcona jest zasadzie pierwszej:
„Intuicje pojawiają się pierwsze, strategiczne rozumowanie – drugie”
Intuicje moralne pojawiają się automatycznie i niemal natychmiast, na długo przed rozpoczęciem rozumowania moralnego. Te pierwsze intuicje nadają kierunek naszemu późniejszemu rozumowaniu. Jeżeli sądzisz, że rozumowanie moralne jest czymś co robimy, aby dociec prawdy, to będziesz nieustannie sfrustrowany tym, jak głupi, nieobiektywni i nielogiczni staja się ludzie, kiedy się z Toba nie zgadzają. Jeśli natomiast zaczniesz traktować rozumowanie moralne jako ukształtowana ewolucyjnie umiejętność, która pomaga nam w realizacji naszych celów społecznych – w uzasadnieniu naszych działań i w obronie grup, do których należymy – to wszystko nabierze sensu. Miej oko na intuicje moralne i nie bierz argumentów moralnych innych ludzi zbyt dosłownie. Na ogół są to naprędce formułowane interpretacje, które powstają po fakcie i służą osiągnięciu jednego lub większej liczby strategicznych celów.
Oto główna metafora pierwszych czterech rozdziałów tej książki: „Ludzki umysł jest podzielony, przypomina jeźdźca na słoniu, przy czym zadaniem jeźdźca jest służyć słoniowi”.
jeździec to nasze świadome rozumowanie – strumień słów i obrazów, których jesteśmy w pełni świadomi. Słoń to pozostałe 99% procesów psychicznych – procesy, które przebiegają poza świadomością, lecz determinują większość naszych zachowań…
Druga część opowiada o drugiej zasadzie psychologii moralności, która brzmi:
„Moralność to coś więcej niż tylko krzywda i sprawiedliwość”. Oto główna metafora czterech rozdziałów tej części: Moralizujący umysł jest niczym język wyposażony w sześć receptorów smaku”.
… W drugiej części omówię genezę tych sześciu receptorów smaku i wyjaśnię, w jaki sposób tworzą one podstawę rozmaitych kuchni moralnych oraz dlaczego politycy po prawej stronie sceny politycznej mają przewagę, jeśli chodzi o przyrządzanie potraw, które smakują wyborcom.
Część trzecia jest poświęcona trzeciej zasadzie psychologii moralności: „Moralność wiąże i zaślepia”. Główna metafora tych czterech rozdziałów brzmi:
„Ludzie są w 90% szympansami i w 10% pszczołami”.…
jesteśmy samolubnymi hipokrytami, a przy tym tak zręcznie udajemy szlachetnych i cnotliwych, ze potrafimy zwieść nawet samych siebie…
Nie zawsze jesteśmy samolubnymi hipokrytami. W szczególnych okolicznościach wyłączamy
swoje małostkowe Ja i stajemy się niczym komórki większego organizmu albo pszczoły w roju – działamy dla dobra grupy. Takie doświadczenia często należą do najcenniejszych w naszym życiu, chociaż psychologia ula może czynić nas ślepymi na inne względy moralne. Nasza pszczela natura sprzyja altruizmowi, heroizmowi, wojnom i ludobójstwu.
Kiedy zaczniemy spostrzegać swój moralizujący umysł jako umysł naczelnych pokryty warstwą psychologii roju, będziemy mogli spojrzeć na moralność, politykę i religię z nowej perspektywy…
Dojdziemy do wniosku, ze religia (prawdopodobne) jest ukształtowaną ewolucyjnie adaptacją…
Wykorzystam te perspektywę, aby wyjaśnić, dlaczego niektórzy ludzie są konserwatywni, inni liberalni (lub postępowi), a jeszcze inni zostają libertarianami. Ludzie tworzą grupy…
których członków łączy wspólna narracja moralna. Przyjęcie określonej narracji sprawia, ze stajemy się ślepi na inne światy moralne…
Oświecenie (lub – jeśli wolisz – mądrość) wymaga tego, abyśmy wszyscy wyrzucili belki z własnych oczu, a później uciekli od małostkowego, stwarzającego podziały moralizatorstwa.
Jak pisał chiński mistrz zen z VIII wieku Jianzhi Sengcan:
„Ta wielka Droga wcale nie jest trudna dla ludzi wolnych od swych upodobań.
Kiedy znikają chęci i niechęci, Droga jest jasna, nic nie jest ukryte.
Lecz najdrobniejsze nawet rozróżnienie ziemię i niebo oddzieli od siebie.
Jeżeli pragniesz jasno ujrzeć prawdę, porzuć to wszystko, co jest za lub przeciw.
Ciągłe wpadanie w swe „lubię”, „nie lubię” jest chorobliwym nawykiem umysłu.”…
(…)
…Jeśli jednak chcemy zrozumieć samych siebie, nasze podziały, ograniczenia i możliwości,
to musimy stanąć z boku. Porzucić moralizatorskie zapędy, wykorzystać wiedzę z dziedziny psychologii moralności i przypatrzeć się grze, w którą wszyscy gramy.
Przyjrzyjmy się psychologicznym mechanizmom walki między „za” i „przeciw”.
Walka ta toczy się w każdym z naszych moralizujących umysłów i między wszystkimi przekonanymi o własnej cnocie grupami.” [B]
Zdaję sobie sprawę, jak niewiele osób czyta „rozstaje”,
jeśli odnieść to, do wszystkich które wiedzą lub słyszały o tej stronie…
Prawdopodobnie stąd…
że znacznie więcej w „rozstajach” moich spojrzeń(?)
niż tego, co mogłoby kogoś (innego) zaciekawić, nie mówiąc o inspiracji…
„Piszę” te „rozstaje” – starając się nie wyrzucać z nich siebie,
pozostając z tym, w zgodzie ze sobą…
Czyż mógłbym – m.in. z tego powodu – dziwić się ile osób czyta „rozstaje”
i oczekiwać od innych – aby przeczytali jakiś, chociaż jeden, ich fragment…
Sam przecież stosuję wybiórczość w czytaniu –
także (właśnie) z Internetu…
Nie łagodniejąc wobec siebie i innych –
dyskusja, w której dochodzi do wymiany argumentów służy dochodzeniu do prawdy,
w przeciwieństwie do wymiany monologów „spojrzeń”…
Nie zawsze wypowiada się to, co uzasadnione i weryfikowalne,
powodujące napięcie – np. innym punktem widzenia –
lecz (aby zbyt wiele osób nie „urazić”) to, co efektownie łagodzące,
aprobowane (przez większość, lub osoby na których nam zależy)…
Tym bardziej dobrze byłoby gdyby osoby mające inne spojrzenie
(inne zdanie na jakiś temat poruszany w „rozstajach”)
czytały „rozstaje” – zwracając mi uwagę, gdzie błędnie rozumuję,
poprawiały moje spojrzenie…
ucząc mnie lepszego dostrzegania i rozumowania.
Nie jestem nieomylny, a poza tym jest wiele osób
bardziej spostrzegawczych i mądrzejszych ode mnie.
Stąd (ponawiana) prośba o komentowanie „rozstajów”.
„Najprostszą formą miłości jest uszanowanie woli człowieka. Pozwolenie na to, by był taki, jaki jest – ze swoimi wadami, słabościami, traumami. Jeśli widzimy w nim rzeczy, które są produktem naszych spekulacji – a nie faktów o jego życiu – oznacza to, że ulegliśmy projekcji i nie umiemy odróżnić urojeń od rzeczywistości. A jeśli chcemy go zbawiać na siłę, dokonujemy manipulacji. To jedna z postaci kontroli – usilnie komuś wmawiać, że ma mnóstwo problemów ze sobą „do przepracowania”, a potem zaoferować mu siebie jako „wyzwoliciela”.
A jeśli taka „oferta” zostaje odrzucona – jakże często pojawia się wściekłość i chęć ukarania tej osoby, straszenia jej nawet „karą boską”, „karmą” co jest oczywiście żenującym argumentem, ale często stosowanym u osób fałszywie „uduchowionych”.
Można nawet posunąć się do próby szkodzenia bliźniemu, który idzie własną drogą –
tak chora i destrukcyjna potrafi być obsesja. Tak wygląda doświadczenie ludzi, którzy po prostu nie dojrzeli do miłości pełnej szacunku.Fundamentem miłości – niezmiennie – jest nauka akceptacji bliźniego i jego wyborów.
Bez nieproszonych pouczanek i pompowania ego kosztem drugiej osoby.
Chcemy bawić się w czyichś ratowników – czasem z potwornej samotności, by podnieść swoją wartość, zaspokoić deficyt uwagi. A przecież bliźni ma prawo – o ile nikogo nie krzywdzi ani nie poniża – żyć w zgodzie ze sobą. Nie musi nic nikomu udowadniać, ani podnosić poprzeczki dla czyjegoś kaprysu i ambicji. Może być normalnym, niedoskonałym, poranionym, ale wciąż wartościowym i świadomym człowiekiem, który zaakceptował siebie i swoje ułomności.
Być może to właśnie w nim drażni – że nie ma potrzeby zmieniania się, ani „naprawiania”,
bo już pogodził się ze swymi blaskami i cieniami ? Trudną sztuką jest zniszczyć wszystkie wyobrażenia o nim, które pokochaliśmy, ale które – w istocie – nie mają nic wspólnego z prawdą. Jeśli chcemy bliźniego dostosować do naszych urojeń, nigdy nie dotkniemy jego duszy. Dopiero gdy uznamy, że nic o nim nie wiemy – i pozwolimy mu wreszcie przemówić – jest szansa, że pojmiemy jego prawdę, tak różną od naszej. Gdy zdejmiemy z niego naszą obsesję kontroli – dostrzeżemy jego wspaniałość i w końcu zapragniemy, by był wolny – także od kajdan, które chcieliśmy mu założyć, by zmusić do bliskości.
Potem zrozumiemy, że człowieka wewnętrznie wolnego – nie zmusimy już do niczego.
Nie zastraszymy, ani nie zmanipulujemy, bo w porę dostrzeże nasze gierki.
Wszak z tych gier sam dawno wyszedł, gdy przeżywał własne zniewolenie. Pozwolenie komuś na to, by przeżywał własne doświadczenia, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy – jest miłością autentyczną.
Próba osądzania go za to, choć obiektywnie – nic złego nie robi – jest zaprzeczeniem ścieżki serca, która uczy akceptować różnice w postępowaniu.Budowanie więzi to proces wymagający cierpliwości i akceptacji. To rozbijanie iluzji i przekonań, jakie nakładamy na drugiego człowieka, na rzecz poznania go w codzienności i wspierania w momentach kryzysu. Bywa, że najcenniejszym darem jaki możemy dać bliźniemu to obecność i czas. Nic więcej.”
(Farida Sorana – terapeutka )
Przypisy:
[A] Szechina – kiedyś czytając różne książki, spotykałem się z wytłumaczeniem tej postaci,
jako błąkającej się w ciemności – którą trzeba odnaleźć, aby przy pomocy spotkania z nią coś w sobie oświetlić. Zajrzałem, dzisiaj po przebudzeniu do „Słownika symboli” J.E.Cirlot’a, wyd. Znak, tłum. Ireneusz Kania – i wyczytałem, że…
„Nie jest to symbol, lecz jedna z kabalistycznych – sefirot.
Oznacza żeński aspekt najwyższej Istoty, jej – by użyć terminologii Jungowskiej – animę…
G. Scholem stwierdza…
że Szechina może mieć aspekty negatywne, ukryte, destrukcyjne…
Nie zapominajmy przy tym, iż destrukcja dotyczy tutaj jedynie zjawiskowego aspektu bytów, będąc w rzeczywistości przemianą, odnową i odrodzeniem.”
[B] rozstaje polecają cytując fragmenty „Wstępu” z książki Jonathan’a Haidt’a
„Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?,
Wydawnictwo Smak Słowa,tłumaczenie Agnieszka Nowak-Młynikowska
Suplement:
……….(muzyczny)
https://www.youtube.com/watch?v=hzFpiW5vHrc&fbclid=IwAR3yL9cGCWbH2D7iRTrLdmByhbHV6SVgjNld4Zmhd0qK431LK3fwAjG2A8Y – Ted Nugent
……..(ekologiczny)
http://lukaszluczaj.pl/dzikie-rosliny-jadalne-polski-pelny-tekst/?fbclid=IwAR2vqgbXj3iyGUoRik1xOSZi_XnGmwwOaX_iHv8KWLobr2kbEzmBc8PQidc –
„Dzikie Rośliny Jadalne Polski” – Łukasz Łuczaj
……..(akcentujący)
„Im bardziej jesteś przekonany o własnej słuszności i czystości,
tym bardziej powinieneś być wobec siebie podejrzliwy”
(Tomasz Stawiszyński – filozof i publicysta)