Rozstaje 7

(Sam)obsługowy.
Sam sobie się chwalę
na własnym piedestale

(Kolejne z wielu zainteresowań):
Nasi praprzodkowie, przodkowie Słowian, Słowianie byli ludźmi zarówno przestrzeni łąk, stepów – jak i – lasów, ich półcieni, półmroków, ciemności i polan …
Od wielu stuleci wdeptujemy tę przestrzeń,…
coraz bardziej w “podziemia”, gdzie powoli obumiera…
Nie zasypujmy jej blaskiem Pustyni Światła –
aby nie stać się – po latach „piasku w oczach” – jałowi…
Abstrakcyjne myślenie, zróżnicowane oddziaływanie środowiskowe, wrażliwość, … itp.
wzrastając do pewnego poziomu, czynią możliwym kontakt i sięganie do ich ukrytego potencjału. Wystarczy jednak być obijanym z bardzo wielu stron, aby się zacząć rozsypywać (piaskiem) w każdą z nich.
Bez względu na szybkość „poruszania się” światła – „wcześniej” – wraz z nim,
w każde z (tych) miejsc „dociera” – ciemność, oczekując na przybywające…
Czyż można nadawać, jeśli nie odebrało się sygnału?
Nie każdy człowiek umie słowami wyrażać gniew, złość, żal, …
ponieważ uczono go, że tak nie należy się zachowywać, zwłaszcza w stosunku do kogoś bliskiego, autorytetów, osób starszych.
Z upływem lat uczucia te zżerają jego duszę. Jak zwierzę w klatce, staje się wygłodniały i wściekły. Ponieważ dzięki kontroli udaje się mu nad nimi panować, pozostaje człowiekiem sympatycznym, aż do czasu, kiedy już dłużej nie może go powstrzymać.
Zaczyna sobie uświadamiać, że niepokoje – które go dręczą –
stają się spontaniczną regresją w czasie.
Denerwując się i karząc ucieczką, cofa się do okresu, kiedy to połykając swój gniew, złość, żal … wyrażał je w jedyny sposób, w jaki mógł to wówczas uczynić – przez wycofanie się.
Wykończony atakami emocjonalnych wycofań, czuje się zawiedziony, niedoceniony, …
Na pierwszy rzut oka, może wydawać się absurdem, że nadal tkwi w nim tamta przeszłość.
że zaniedbania i krzywdy z przeszłości mogą się stać –
jednym z głównych powodów odczuć teraźniejszości.
Wiele osób, nie wyłączając mnie
(gdy ma poczucie, że zostało niewłaściwie potraktowane) –
gniew, żal, rozgoryczenie, własne błędy lub niewłaściwe ustosunkowania się
…nieświadomie (pod wpływem emocji) rzutuje niekiedy na inne –
często bliższe im – niewinne osoby.
Ponieważ bliska osoba – zrozumie i wybaczy …
Bliskość to miejsce bezpieczne.
Tworzone realnym pogłębianiem relacji,
czyniące się więcej niż kolejnym potwierdzeniem.
Obdarzajmy bliskością … nie czekając na 100% – ową pewność –
gdyż taka może nigdy nie nadejść.

Każdy obawia się bliskości, bez względu na to, czy jest tego świadomy, czy nie. Bliskość oznacza odkrycie się przed () oznacza, że musisz odrzucić wszystkie mechanizmy obronne; tylko wtedy owa bliskość jest możliwa. Ale powstaje lęk, że gdy przestaniesz się „bronić”; gdy zrzucisz wszystkie maski jakie nosisz… kto wie, co zrobi z tobą () ta druga osoba? Wszyscy ukrywamy tysiące rzeczy – nie tylko przed innymi, ale nawet przed samymi sobą – gdyż byliśmy wychowani w ()
czujesz się lepiej, gdy zachowujesz trochę dystansu i masz w zanadrzu swoje mechanizmy obronne, gdyż ktoś może wykorzystać twoją słabość, twoją podatność na zranienie. Tak, każdy, dosłownie każdy obawia się bliskości. Ten problem staje się znacznie bardziej poważny, gdyż każdy PRAGNIE bliskości. Każdy pragnie bliskości, gdyż bez niej jesteś samotny
() bez kogokolwiek komu mógłbyś ufać, bez kogokolwiek przed kim mógłbyś odkryć swoje rany. Pamiętaj, że rany nie zabliźnią się, jeśli nie są odsłonięte. Gdy je zasłonisz, wypełnią się jedynie jeszcze większą ropą. Bliskość jest podstawową potrzebą człowieka, więc każdy jej pragnie, ty też… ale jednocześnie pragniesz też, aby to ta DRUGA osoba się zbliżyła; aby się odsłoniła, odrzuciła swoje mechanizmy obronne, odkryła swoje rany, zerwała maski które nosi, odkryła swoją autentyczną osobowość, stanęła zupełnie „nago” przed tobą.
() nikt nie chce się odsłonić, stanąć w „nagości”, zupełnie szczerze przed tym drugim.
A oboje pragną bliskości… Stąd, jeśli nie odrzucisz zahamowań i stłumień, którymi „obdarowali” cię twoi rodzice, twoje wychowanie, twoje społeczeństwo, twoja kultura i twoja religia, wtedy nigdy tak naprawdę nie zbliżysz się do nikogo. Ale to TY musisz przejąć inicjatywę, nie przerzucaj tego na tę drugą osobę. Często, nawet gdy ktoś inny jest gotowy by obdarzyć cię swoją miłością… wtedy wycofujesz się. (…) Wcześniej, czy później będę musiał się odkryć”. A miłość oznacza bliskość, miłość to dwie osoby zbliżające się do siebie, miłość to dwa ciała w jednej duszy. I pojawia się lęk, lęk o swoją duszę, swoje wnętrze… „przecież nie jestem doskonały, lepiej się ukryć, lepiej się nie odkrywać, niż narazić na odrzucenie”… I w ten sposób lęk przed odrzuceniem nie pozwala ci przyjąć miłości, nie pozwala ci zbliżyć się do innej osoby.” [A]

Niekiedy odrzucenie czyichś pozytywnych uczuć… potrafi zranić …
a jednostronna empatia – prowadzić ku niewolnictwu.

“ Hej, Mister Tambourine Man, graj mi swoją pieśń
Rozbudziłem się na dobre i nie widzę dokąd iść
Hej, Mister Tamburine Man, graj mi swoją pieśń
Gdy potrząsasz dzwoneczkami, chciałbym z tobą biec
(…)
Zabierz mnie w magiczną podróż, proszę, jak najdalej stąd
Zmysły starły się wraz z mgłą, nogi jak z ołowiu są, czekają na pierwszy krok
W każdym razie jestem gotów iść na twój najmniejszy znak
Stanąć twarzą pośród fal
Jeśli wyjdziesz mi na drogę obiecuję pójść za tobą
Hej, Mister Tamburine Man…………….

Możesz tańczyć poprzez słońce, swoim śmiechem zrywać deszcz
To nikogo tu nie zdziwi, niebo nie jest ogrodzone
Przecież dobrze o tym wiesz
(…)
Zabierz mnie znikającego w kółkach z dymu moich snów
Od splątanych ruin czasu z gałęziami martwych bzów
Zabierz mnie na pustą plażę, gdzie codziennie wieje wiatr
I nie pozwól nawet myśleć, że istnieje inny świat
To jest taniec, chociaż niebo wciąż się krztusi własną krwią
Kilka kroków od mądrości, kilka kroków od wolności
Pośród piasków, co w lotności swojej w oczy prą
Ze wspomnieniami, z całą wiarą ukrytymi gdzieś pod falą
Chcę zapomnieć aż do jutra o dzisiejszym dniu
Hej, Mister Tamburine Man……………” [B]

Emocje obdarzają człowieka możliwością wyboru…
Nie czynią się jednak dobrym doradcą, kiedy jakaś osoba lub środowisko, mając na kogoś potencjalny wpływ, sięga po (np. emocjonalne) łagodne środki perswazji.
Tym bardziej, gdy wspomniane środki,
stosowane są wielokrotnie i powodują zaspokajanie potrzeb.
Każda, taka zachęta może stanowić swoisty „wolny środek przymusu”.
Czyż można mówić o wyborze,
jeśli otrzymuje się, narzuconą pozytywną zachętą (okoliczności) „oczywistość”
np. w postaci dobrej opinii, lub poprawy warunków bytowania, podróżowania, itd.?
Przycięte wypowiedzi… degradacją wyobraźni…………zarastające centrum
zamienione w przewód pokarmowy……
– w powolnym zaniku … bez “własnego pożywienia” niespełnione potrzeby człowieka – ………ugłaskana kobieta, oswojony mężczyzna, przystrzyżeni hipisi…

Wiosna obdarzyła ludzi ciepłem słońca
gałązkami w kwiaty by kolorami śpiewać
nadziei gestem każdym – czułości nośnią
ku najmniejszej drobince błękitnego nieba

Nic nie zostaje zainicjowane przez pomyłkę…..
cechą dominującą staje się…..
istnienie pewnej-nieustannej wybiórczości –
charakteryzującej w jakimś stopniu „namierzony” przypadek…
podobnie jak postrzegania ….
„wyodrębniające się” – z różnorodności życia.
Obrona „obrazów świata” ogranicza się wówczas do wybranych, wielokrotnie doświadczanych – rozpoznanych powtórzeń.
W tym swoistym ustawieniu hierarchii wyróżnień, każde osobiste, bezpośrednie doświadczanie ma wartość znacznie mniejszą – w stosunku do powszechnie lub przez nas przyjętych koncepcji czy zrozumień.
Gdy któreś z doświadczeń powoduje, że stykamy się z wyjątkami od tej – tak powstałej – reguły, zmiana na ich podstawie – nie następuje,
pozostając utwierdzeniem („reguł”) stojących wyżej w hierarchii
(wypraktykowanych-wyborów koncepcji czy zrozumień).
Uwarunkowanych tym, że zmiana wymagałoby nie pojedynczej korekty (akceptacji wyjątków) – lecz zamiany całego zestawu (wybranych) „obrazów świata” na inny zestaw;
a to może nastąpić jedynie w przypadku (wyboru) wielokrotnych powtórzeń –
np. innych odczytań.
Wyjaśnia to dlaczego żaden z wyborów nie jest w pełni prawdziwym (całkowitym)…
mimo, że opisujące go „obrazy świata” są kompatybilne względem siebie.

“Mułła Nasrudin klęczał pod latarnią na czworakach, kiedy podszedł jego przyjaciel.
– Co robisz, mułło? – zapytał.
– Szukam klucza. Zgubiłem go.
Przyjaciel również uklęknął i obydwaj długo przeszukiwali błoto pod latarnią. Nic nie znalazłszy, przyjaciel zapytał mułłę:
– Gdzie właściwie go zgubiłeś?
Na co Nasrudin odparł:
– Zgubiłem go w domu, ale tutaj jest więcej światła.” [C]

System „niewolniczy”, zbudowany tak doskonale, że nie rodzi buntu.
„Ci, którzy się wstrzymywali od “reagowania” – zwani nieodpowiedzialnymi,
byli tymi, którzy odważyli się polegać na własnej ocenie sytuacji;
a byli do tego zdolni, nie z racji posiadania doskonałego systemu wartości,
nie z racji przywiązania do tradycyjnych, głęboko zakorzenionych w umysłach kryteriów dobra i zła – lecz dzięki temu, że nie działali automatycznie,
w sensie stosowania do każdej sytuacji gotowych ocen i postaw,
w rezultacie czego każda sytuacja staje się z góry przesądzona i pozostaje tylko
wprowadzić w czyn – wyuczone i sprawdzone wzorce zachowań.
Ci, którzy się wstrzymywali – stosowali inne “kryterium”:
wątpili, zadawali sobie pytanie, czy będą mogli zachować szacunek do siebie samych,
jeżeli popełnią określone czyny ustosunkowania się i
w końcu dochodzili do wniosku, że pod tym warunkiem nie stracą szacunku do samych siebie.
Dlatego zmuszeni do „uczestnictwa” świadomie odmawiali – „mordu”
nie tyle z poszanowania dla przykazania –
“nie zabijaj” – ile z niechęci do
perspektywy współżycia z “bandytą” we własnej osobie.
Źródłem takiej postawy nie staje się,
ani wybitna inteligencja, ani wyjątkowa wrażliwość na kwestie moralne,
lecz stałe poczucie koegzystencji z samym sobą.
Innymi słowy: świadomość (bezgłośnego) czuwania.
Granica między ludźmi oceniającymi coś samodzielnie, a tymi, którzy to rzadko czynią – przecina wszystkie bariery społeczne, kulturowe, edukacyjne, poglądowe, itd. „[D]
Systemy i normy można zmieniać, a wówczas pozostaje tylko nawyk podporządkowania się czemukolwiek, co zajmie ich miejsce. „Natura nie lubi próżni”.
Najbardziej można polegać na tych, którzy zawsze pamiętają, że bez względu na okoliczności, każdy będzie do końca życia skazany na siebie.
“Człowieku! Gdybyś tylko wiedział, ile fałszywych wytworów ludzkiej wyobraźni bliższych było Prawdy aniżeli wyważone wnioski osób rozumujących ostrożnie!
I gdybyś jeszcze wiedział, że prawdy te pozostaną bezużyteczne, póki człowiek, w którego głowie się zrodziły, skorzystawszy z siły swojej wyobraźni, nie zacznie myśleć bardziej trzeźwo!”
[E]
Historia świata, historia cywilizacji, historia chrześcijaństwa
– zna nieustanne próby wielu „odmieńców”:
…Spirytuałowie – wierzyli w możliwość bezpośredniego kontaktu człowieka z Bogiem – doprowadziło to Spirytuałów do okrutnych prześladowań (paleni na stosach inkwizycji).
…Familiści – głosili, że jedyną realną religią jest Miłość.
…Waldensi – odrzucali ortodoksyjną naukę o sakramencie i wszelki kult – mimo prześladowań inkwizycji istnieją do dziś we Włoszech.
…Bieguni – odrzucali hierarchie kościelną; uważali, że zło ukazuje swą moc, kiedy człowiek stanie w miejscu. Za jedyny ratunek przed złem uważali nieustanną podróż, ruch, zmianę, poszukiwanie, …
…Katarzy – byli wegetarianami, stworzyli własną kulturę, głoszone przez nich poglądy nie były herezją, którą należałoby rozpatrywać w ramach chrześcijańskiej myśli nieortodoksyjnej, lecz innego rodzaju wiarą, oparta na odmiennej ocenie świata materialnego, … itd.
Istniała zasadnicza rozbieżność pomiędzy Katarami i Chrześcijanami, dotycząca m. in. postaw ideowych.

Gdzie zaczyna postępować rozkład lub obronne usztywnianie np. światopoglądu, ideologii,.. tam dochodzi do swoistego odrodzenia; z jednej strony fundamentalizmu (w tym. np. różnych form sekciarstwa) lub schizm, itp. Z drugiej strony – „powrotu” do tzw. duchowości osobistej (niekiedy poza-religijnej, zazwyczaj pozainstytucjonalnej). Bez względu na losy religii instytucjonalnej, osobiste poczucie duchowości pozostaje bardzo żywe i zapewne istnieć będzie zawsze, gdyż ma liczne i głębokie korzenie.

Dwie sprzeczne ze sobą parabole –
„Pierwsza –
jest historią człowieka, który domaga się dopuszczenia go przed prawo.
Strażnik pierwszych drzwi mówi mu, że wewnątrz jest wiele innych, i że nie ma sali, która nie byłaby pilnowana przez strażnika potężniejszego niż poprzedni. Człowiek siada i czeka. Mijają dni i lata i człowiek umiera. W agonii pyta: “ Czy to możliwe, aby przez te lata kiedy czekałem, nikt prócz mnie nie chciał tu wejść!” Strażnik odpowiada mu: “Nikt nie chciał wejść, gdyż tylko dla Ciebie były przeznaczone te drzwi. Teraz je zamkną”.
Druga –
opowiada o ludziach patrzących pożądliwie na zamek strzeżony przez wielu wojowników.
W bramie stoi strażnik z księgą, aby wpisać imię tego, kto godny jest wejść. Jakiś nieustraszony człowiek zbliża się do strażnika i mówi: ”Wpisz moje imię Panie “… Potem wyjmuje miecz i rzuca się na wojowników …otrzymuje i zadaje krwawe rany, aż otwiera sobie drogę wśród zgiełku i wchodzi do zamku.” [F]

Droga każdego z Nas, taką jaką „wybieramy” –
próbując dotrzeć „do źródła”, podąża „w kierunku”.
“Nie’wiedza” o rzeczach strasznych przeżywanych przez nas?
przeżytych przez naszych poprzedników?……..
pozostaje głęboko ukryta, aż do chwili…….
gdy “stopień po stopniu” ………
przyciągani? – prowadzeni? – wstrząsani?
w ciemnościach, tam gdzie groza, niepokój łączą się z …
„nie wiem”
… jakiej użyć dlań nazwy?…….aby nie zamknąć prób rozpoznania …….
by niemożliwością – odejściem nie poddać się zalewowi (przymusowi) słów………
“Coś odciąga” ……. wznosi – “ponad powierzchnię?”…..
ujawniając senne uczucie, że któraś z myśli, jakie przechadzają się w głowie,
wcale nie “powstała” w umyśle,
nie staje się “mną”, lecz przybyła ze znacznie “szerszego wnętrza”,
została “przekazana”…….
…….jako ostrzeżenie? – …….
dotknięciem………..
poza granicą,
kiedy zanika wszelka obawa o siebie samego …
człowiek zaczyna żyć wzrokiem – pustki
– bez miejsc w sobie i wokół
gdy zmysły zostają wyłączone………
“stany”
niesłychanie podobne do obłędu, a jednak nim nie są!

“Dobranoc Marku lampę zgaś
I zamknij książkę Już nad głową
Wznosi się srebrne larum gwiazd
To niebo mówi obcą mową….” [G]

Wiele osób spędza czas na ukrywaniu przed sobą swojego zaangażowania.
Co niekoniecznie oznacza, że człowiek usiłuje schronić się w kłamstwie,
w sztucznych rajach czy życiu urojonym. Wystarczy przyćmienie własnych latarni,
widzenie jedynie okoliczności, … Przyjmowanie celów.
Pomijanie – milczeniem lub usprawiedliwianiem – środków. Strojenie się w kostium słuszności…
Umniejszanie wartości niektórym z przejawów życia takim jak:
śmierć, eros, zabawa – śmiech, błędy, lęk, wątpliwości, … czy odczucia cielesne, …
Wmawianie sobie, że można “wyłamać się” jedynie poprzez wielkość ducha,
że można być wolnym, gdy umie się uprawiać samo tylko życie wewnętrzne.
Czyż możliwe staje się – uzyskanie pełnej świadomości tego, iż czyni się uwikłaną – osoba
(w bezpośrednim zaangażowaniu przetwarzanym dla siebie i innych w zaangażowanie refleksyjne) –
gdy pozostaje mediatorem, a jej zaangażowanie pośrednictwem……….. ?
Wnioski zostały ustalone:
ustalono dopuszczalną “głębię dociekań” i wyselekcjonowano czynniki, określono nawet „obowiązujące” reguły, … (styl i treść wewnętrznych poruszeń).
“Odbiorca” nie obawia się żadnych niespodzianek,
może “kupować” z zamkniętymi oczyma……….
“ Ja mogę dać ci mapę, ale to ty musisz iść, ty musisz podróżować, ty musisz wędrować.
I jedno pamiętaj – moja mapa będzie tak naprawdę moją mapą i nie może być twoją mapą.
Może dać ci kilka podpowiedzi, kilka wskazówek, ale nie może być twoją mapą, ponieważ jesteś innym człowiekiem. Jesteś tak niepowtarzalny, że niczyja mapa nie może być twoją mapą.
(…) Próbuj zrozumieć to, co tutaj się dzieje, co tutaj się zdarza, a potem sam podejmuj decyzje.
Nie zrzucaj odpowiedzialności na nikogo innego.” [H]
Czyż jednak, aby pójść (odkryć, przeżyć, zrozumieć, …),
trzeba brukować ścieżkę, którą się idzie, śladami własnych stóp?

Łzy szukają zapłakać –
aby się odtworzyć
Piękno potrzebuje nic –
istnieje w obłoku

Przypuśćmy, że poznałem Cię wcześniej i Ty poznałaś/-eś mnie wcześniej.
(Albo dowiedzieliśmy się o sobie wcześniej)
Na podstawie tego wcześniejszego, zarówno ja, jak i Ty
Utworzyliśmy o sobie jakieś wyobrażenie.
Spotykając się teraz, spotykamy się ubrani w te wyobrażenia.
A co, jeśli któreś (wyobrażenie) nie „mówi” prawdy – pozostając głównie strojem?
Czy wówczas nasze reakcje – się spotkają?
Być może pozostają głównie stykiem wyobrażeń?
Także wówczas gdy ich wzajemność była intencjonalnie szczerą –
pozostają zabarwione wiedzą o tamtym ubraniu. Ta wiedza czyni się katalizatorem – sprawiającym, że reagowanie (już na samym początku – przed)
czyni się ukierunkowywane, określone, dostępne w określeniu i poprzez określenie.
Ta określoność i dostępność „znaczy” za/uważalne granice.
Zamiast czynić się (za każdym razem) nowym krokiem w poznawaniu
– w kolejnym odkrywaniu (zdejmowaniu fasady, pancerza, …) –
zamiast ustanawiać się, za każdym razem wejściem w nieznane,
czyni się ryglowaniem tajemnicy.
Jeżeli /…/
przeniesie się w strony całkiem nieznane,

będzie /…/
wędrować tamtymi okolicami zarówno w blasku słońca, jak podczas deszczu,

zarówno wiosną, jak zimą,
……..duch w krainie/…/

Jeżeli jednak zawitał dokądś człowiek /…/
i przez pewien czas tam bawił, już się zamknęło wokół /…/
Nie wyjdzie poza obręb „określeń” (ubrań)
i nieodmiennie będzie się jawił –
krajobraz widziany o tej samej, co wtedy porze dnia i roku, kiedy wędrował.
Oto jest klątwa, która ciąży na duszy podróżnika –
“ten co wiele podróżował, jest mocniej przykuty, niż ten, co nie podróżował wcale”
Być może możliwość, aby podróżnik wyłamał się, powstaje wtedy,
kiedy miejsce, krajobraz, wszystko, co widział, traci znaczenie, zapada w nicość,
a to , co przeżył, wzrasta ponad czas, przestrzeń i rzeczywistość.

Sam na spacerze
wieczór ustąpił nocy
świetliki wokół

Uczłowieczenie przeżyć – staje się zdolnością do “regulacji”;
np. umożliwia opozycję spełnienia – niespełnienia (tak i nie)…
Człowiek jako istota obdarzona mocą samo – wstrzymywania
potrafi – wyprodukować słowa…
w modulacjach wymiany z zewnętrznością wykształca się jego moc twórcza
………którą obraz czegoś (i siebie) kształtuje i zmienia…
Rzeczywistości….. „przeciwstawia” – własną działalność.
Opanował rozmaite techniki – może zamieszkiwać „zewnętrzność”………
Czyni się jej właścicielem (w całym słowa tego znaczeniu) –
aby tym sposobem znosić dolę “wypędzonego”
[z „łona matki” – (uwrażliwienie ciała /dotyk/) – z natury]
Tworząc – nie tyle “przejście” – ile „zawieszenie” –
i postrzegając w nim punkty kontaktu z innymi istotami, ze światem, naturą, kosmosem, …
Kontrolą owych punktów („granicznych”) przywołuje „uśmierzanie bólu osamotnienia”…
Spotkaniem ich, łagodząc swoją dolę, … tłumacząc los.
Życie potrzebuje pożywienia, człowiek aby zaistnieć – ustosunkowań w sposobie bycia.

“Ukarałeś mój umysł
sumieniem skrzelnym
nagrodziłeś snem
ucieleśniając
(…)
tajemnicę światła.

Który zataczasz
jastrzębi krąg
w źrenicach,
śnisz w kształcie
pyszczka jaszczurki,
kolców jeża,
zajęczych susów
i lisiego serca…

Przedludzki szczupaku,
uczyń mnie swobodną
płetwą widnokręgu!” [I]

Przypuśćmy, że uraziłem Cię czymś wcześniej, lub Ty uraziłaś(-eś) mnie.
Dziś, tamta uraza staje się „koloryzatorem” – naszego spotkania.
Nawet w przypadku przeprosin, wybaczenia czy zmniejszenia dystansu –
niejako zamienia, na samym wstępie – bezpośredniość – na rzecz „kolorowania” wcześniejszym urazem.
Jedni cierpiąc – prawdopodobnie dostrzegają lepiej siebie
drudzy – dostrzegają więcej wokół
ci pierwsi – są w drodze
tych drugich – zwą poetami.
[… intencja odczytu czyni się kluczem … porządkowania?]

“W chaosie różnorodnych przeżyć, w mrocznym labiryncie naszych doznań otrzymujemy 
niekiedy w darze, niby jałmużnę – przebłysk poznania, którego ludzki rozum nie pojmie,
nie uchwyci. I pogrążony w zadumie, umysł nasz zapala latarnię i niby stary nieudolny stróż nocny szuka na zagmatwanych, zajeżdżonych i krętych drogach tego, czego nie odnajdziemy z
kagańcem rozumu “ [J]

(…)
2. Bezpieczna pośród ciemności,
Przez tajemnicze schody osłoniona,
O wzniosła szczęśliwości!
W mroki ciemności, w ukrycie wtulona,
Gdy moja chata była uciszona.

3. W noc pełną szczęścia błogiego,
Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
Jam nie widziała niczego,
Nie miałam wodza ni światła innego
Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.
(…)
5. O nocy, coś prowadziła,
Nocy ty milsza nad jutrznię różaną!
O nocy, coś zjednoczyła…
(…) [K]

Przypisy:
[A] Osho – fragment wypowiedzi
[B] rozstaje polecają cytując – Bob Dylan – “Mr. Tambourine Man”, jeden z bardów kontrkultury
(w: Bob Dylan. Piosenki w przekładzie M. Zgaińskiego /Wydawnictwo BRITANICA/
Teksty Boba Dylana oraz autorów innych piosenek – były tłumaczone w naszym środowisku, już na przełomie lat 60/70 – tych, czyli wcześniej niż w oficjalnych wydawnictwach. Nie zawsze były to tłumaczenia udane, a sens i treść tekstów (przez nas) w pełni zrozumiane.
Niemniej interesowała się nimi i inspirowała część osób spośród nas.
[C] rozstaje polecają cytując – przypowieść Sufich
(w: Idries Shah „Mądrość głupców”/ wyd. Drzewo Babel, tłum. I. Niwicka/) – zainteresowania
[D] wobec tych słów mam odczucie pewności, że wcześniej je gdzieś wyczytałem,
a dziś powracają (zmienione?) czyniąc się moimi we mnie.
[E] cytat z j/w (przypowieść Sufich)
[F] rozstaje polecają cytując –– fragment opowiadania – L. Borgesa (zainteresowania)
[G] Zbigniew Herbert – “Do Marka Aureliusza” – fragment wiersza (uzupełnienie zagadnienia)
[H] Osho – fragment wypowiedzi
[I] rozstaje polecają cytując – Marek Obarski (pseudonim hipisowski „Sułtan”) – fragment wiersza “Przedludzki”
M. O. – poeta, tłumacz, wydawca, buddysta, jeden ze współzałożycieli komun hipisowskich w Bieszczadach
(całość cytowanego fragmentu wiersza w: Droga do Ashramu. Antologia poezji kontrkulturowej /Instytut Wydawniczy – Świadectwo/ Wprowadzenie D. T. Lebioda – w ww. tomik zawiera wybór wierszy 30 polskich poetów kontrkulturowych) …
Nieco o „hipisowskich” Bieszczadach w artykule: http://poradnikdomowy.pl/poradnikdomowy/1,116278,6121568,Gdzie_hipisi_z_tamtych_lat_.html
oraz
http://nowahistoria.interia.pl/prl/news-hipisi-w-bieszczadach-tu-szukali-wolnosci,nId,1571171#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=19280&iwa_block=tiles
[J] Goerga von Schlieben – fragment wypowiedzi (uzupełnienie zagadnienia)
[K] rozstaje polecają cytując – Św. Jan od Krzyża “Śpiew Duszy” – fragmenty /inspiracje mistyczne/
(w: “Noc Ciemna”, Wyd. Karmelitów Bosych)

Suplement:
…………(pro)pozycje muzyczne-
Blues (w wyborze) –
http://www.youtube.com/watch
v=1Do9XJvThSU&feature=list_related&playnext=1&list=PL40572B2B412118B7
……….LELEK
(dodatek “ w/y/prowadzający” )
Każda wypowiedź, nawet niedorzeczna, może na kogoś wpłynąć …
Te – częściej powielane działają silniej, utwierdzają …
Poprzez powtarzalność „narasta” wówczas w człowieku swoiście uprawniony szablon, którego realizacja wymaga od niego coraz mniejszej uwagi. Jedynie gdy pojawia się coś silniej odmiennego – dopiero wówczas można zacząć dostrzegać coś poza tym szablonem.
„Jest rzeczą samo przez się zrozumiałą, że człowiek /…/ zobowiązany jest nie wspierać zła w praktyce. Przychodzi na świat głównie nie po to, aby uczynić z niego dobre, nadające się do życia miejsce, lecz po to, aby żyć na nim, niezależnie od tego czy jest dobry czy zły /…/ gdzie popełnione zło nie jest tego rodzaju, że wymaga od człowieka, aby się stał narzędziem niesprawiedliwości wobec drugiego człowieka.”
(H. D. Thoreau „Życie bez zasad”, przekład cytatów p. H. Cieplińska)

………..(pro)pozycje literackie
Marek Obarski, „Sułtan”[1947 – 1997]:
„Zatopione Piszczałki” – arkusz poetycki (debiut poetycki -1969)
„Wsie Wilków” – pierwszy tomik poetycki (1971)
„Prześwietlenie Losu”- tomik wierszy
„Ciało chmury” – tomik wierszy
„Kwiat Płodu” – tomik wierszy
„Tańczący Gronostaj” – opowiadania
„Słomiany Olbrzym” – powieść
http://www.zlp.poznan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1944:taczcy-gronostaj&catid=2:spotkania-autorskie

Informacje o rozstaje

Urodziłem się w 1949 r. W młodości freak-włóczęga; w latach 60/70, należałem do pierwszego pokolenia polskich hippies. Następnie, byłem mieszkańcem kilku europejskich miast, gdzie pracowałem w różnych zawodach i miejscach. Między innymi w Budapeszcie, Frankfurcie nad Menem, Heidelbergu, Freibergu, Strasburgu, Hamburgu. Pozostaję - w pewnym sensie - samoukiem. Mimo matury w Liceum Ekonomicznym, nigdy nie pracowałem w wyuczonym zawodzie. Do dziś związany, choć znacznie luźniej, ze środowiskami kolejnych pokoleń spadkobierców polskich hippies (np. Rainbow Family). Wśród których próbuję propagować zainteresowania i przemyślenia jakie wyniosłem między innymi z pracowni Piastowska 1. Nadal - niekiedy - staję się włóczęgą, także przestrzeni wewnętrznej. Na przełomie lat 60/70, przez kilka lat włóczyłem się po Polsce, przebywając w różnych środowiskach. Głównie wśród hipisów, czułem się jedynym z nich. Trudno mi, po tylu latach, sprecyzować kiedy to dokładnie było – ok 1970 (?) - gdy po raz pierwszy, pojawiłem się w pracowni, wówczas Urszuli Broll i Andrzeja Urbanowicza. Nigdy bym nie przypuszczał, że otworzy to, przede mną, tak wiele, i jednocześnie zmieni się w jedną z najdłuższych i najbardziej, dla mnie, owocnych przyjaźni. Swe spotkania - obecności w pracowni Piastowska 1, podzieliłbym na kilka okresów: Pierwszy, około dwu-roczny - dość nieregularny, miedzy innymi ze względu na moją nieustanną włóczęgę. Pamiętam z tego pierwszego okresu, kontaktu z pracownią – spokój Urszuli, jej pytania, dyskusje z „Pawełkiem” (hipis) i jego nieodłącznego Bakunina (książka). Rozmowy z Andrzejem oraz klimat wolności samego miejsca - empatii osób, tam przebywających. Dla mnie, oprócz włóczęgi – hipisowskiej, to czas „pojawienia się” m. in. „Demiana” H. Hesse'go, i „Koła śmierci” P. Kapleau (prezent od Andrzeja i Urszuli – samodruk w czarnej oprawie). Dlaczego wspominam tak różne, przykłady książek, których oczywiście było więcej? To od nich, od rozmów, głównie z Andrzejem, pytań Urszuli rozpoczynały się zazwyczaj już bardziej samodzielne „odnajdywania”. Jakaś książka, rozmowy bez tabu, niekiedy pojedyncze słowo, słuchanie - uchylały jakieś furtki, wymazywały ku czemuś przeszkodę. Po latach wiem, jak było to ważne, wówczas jeszcze nie zdawałem sobie z tego w pełni sprawy. Po prostu lubiłem tam bywać, chłonąć atmosferę, dzielić się swymi młodzieńczymi, buntowniczymi przemyśleniami. Kilka razy przyjeżdżałem z kimś, najczęściej jednak sam. Jak dziś to określiłbym - po coś w rodzaju „ładowania akumulatora” na włóczęgę, po wiedzę i coś trudnego do określenia. Po otwartość, którą nazwałbym nauką obecności. Jak uczeń, chłonąłem intensywnie istnienie ludzi, kolorów, obrazów, rzeczy, słów, dźwięków; zapachów farby, wszystkiego tego, co się podczas mych pobytów działo w pracowni na Piastowskiej. Moje włóczęgo - hipisowanie i to, co „wynosiłem”, zaczynało coraz lepiej ze sobą współgrać. Nie byłem, oczywiście, jedynym z hippies, którzy wśród wielu innych osób, w tamtym czasie, bywali w pracowni Urszuli i Andrzeja. Drugi, kilkuletni - to lata 1973 - 78. Choć wciąż nieregularnie, jednak już częściej, przyjeżdżałem na Piastowską 1. Sam. To okres tonowania, nie tylko mojej rzadszej już włóczęgi po kraju. Regulowanej kolejnymi odkryciami. To także - wg mojego odczucia - „dominacja” koloru białego w pracowni. Spotkanie tam nowych interesujących osób, kolejnych inspiracji. Zmiana mojego sposobu myślenia. Pierwsze próby realizacji różnych zainteresowań (Tao, Tantra, pierwsze próby pisania, … ) Co, przede wszystkim, pomagało rozbijać kolejne, błędne wyobrażenia o sobie. To okres różnorodnych „odniesień” - nie tylko literackich - Andrzeja. Odkrywania systemów „kojarzeń” z mojej strony. Przykładowo - książki Meyrinka. Inspiracje związane z buddyzmem zen. Zadomowienie się - choć czasami długo milczący, czując się cząstką tego, co w danej chwili istniało - w jakże już świadomie bliskim dla mnie miejscu. Pamiętam grę w szachy z małym Rogerem. Wielogodzinne pobyty, do późnej nocy. Litry wypijanej herbaty. Ciche, pełne spokoju obecności. Czarnego dużego psa, wylegującego się obok. Świadomość nie tyle czegoś tłumaczeń, czy dysertacji, ile bardzo subtelnych, ledwo zauważalnych sugestii. Wchodząc powoli po schodach na poddasze Piastowskiej, odnajdywałem się stopniowo jakby w odmiennym stanie percepcji. Wkraczałem w atmosferę tamtego miejsca. Każdy z pobytów coś we mnie zmieniał. Miałem poczucie przeżycia czegoś istotnego. Większą uwagę w sobie. Okres mojego intensywnego włóczęgo - hipisowania dobiegał końca. Łagodniałem (zanikł bunt) w stosunku do świata i ludzi. Ożeniłem się, urodziła się pierwsza córka. Ok 1979 roku wyjechałem, po raz pierwszy, na kilka lat za granicę, do Budapesztu. Co miesiąc - z kilkudniowym pobytem w kraju. A jednak, otwartość tamtego miejsca promieniowała. Moje kolejne samodzielne „odnajdywania”, w znacznym stopniu się ukierunkowywały. Pokrywając się zarówno z zainteresowaniami kontrkultury (młodość hipisowska), jak i z tymi, „wyniesieniami” przeze mnie, z pracowni na Piastowskiej. Wyjazdy moje - od kilkuletnich do kilkumiesięcznych - do kilku krajów, zbiegły się w znacznym stopniu - z okresem pobytu Andrzeja w Stanach. Jak wówczas uważałem, na stałe, co wiązało się z „zamknięciem” pracowni na Piastowskiej. W latach 90 – tych ub. wieku, wraz z pojawieniem się w moim życiu drugiej córki, wróciłem do kraju na stałe. Trzeci okres, od ok 1992/3 (?) do ... nadal. Pewnego dnia, moja starsza córka, już kilkunastoletnia, wróciła późnym popołudniem i oznajmiła, że była na ciekawej wystawie w częstochowskim BWA, która na pewno mnie zainteresuje, gdyż w jej odczuciu posiada odpowiadający mi klimat. Zaintrygowany faktem, że córka w taki sposób ją poleca, następnego dnia wybrałem się do BWA. Była to, jak się okazało wystawa twórczości Andrzeja Urbanowicza. Do dziś nie wiem, czy to myśl Andrzeja, że mieszkam w Częstochowie (o czym wiedział), czy intuicja mojej córki, a może przypadek – lub coś więcej – innego, ważnego – zaaranżowały, że na mojej ścieżce ponownie urealnił się adres Piastowska 1. I jakby nie istniała wieloletnia przerwa, zjawiłem się któregoś dnia na poddaszu w pracowni. Co ciekawe, dzięki temu, co wyniosłem wcześniej między innymi z rozmów z Andrzejem, spotkań ludzi, włóczęgi itd. - wiele z moich samodzielnych odnalezień, podczas kolejnych spotkań z Piastowską 1, stało się ich potwierdzaniem. Dotyczyło to np. Ewangelii Tomasza, A. Wattsa, S. Grofa, taoizmu, medytacji symboli (labiryntu, jaskini, itd). Przyjazdy do Katowic, nie ograniczały się jednak, jedynie do tego, znów pojawiły się między innymi nieznane mi (inicjacyjne) książki np. „Zdążyć przed Apokalipsą”,”Bohaterowie i groby”, „Słownik Chazarski”, „Inne Miasto”, „Kosmiczny Spust”, itd. a wraz z nimi to, co się - z tym wiązało. Było, jak obecność na polanie otoczonej lasem. Istnieniem ze świadomością, że mogę pójść w którąkolwiek, wybraną nieznaną ciemność lasu, aby znaleźć się na kolejnej nowej polanie. A wychodząc z niej - którąkolwiek z wybranych ścieżek, bezdrożem - na jeszcze innej. Gdzie obecność - w każdej z nich - wyjaśnia w odmienny sposób istnienie - polany, lasu, ścieżek, bezdroży – przestrzeni. Co ciekawe, a jednocześnie istotne - ilekroć, ze swej inicjatywy – przywoziłem do Andrzeja jakąś odkrytą przez siebie kolejną książkę; np. Kolankiewicza, lub „Słownik Symboli” Cirlot'a - okazywało się, że książki te są mu już znane. Mój pobyt w pracowni - czasem przejazdem, kilkadziesiąt minut, niekiedy znacznie dłużej - był i nadal pozostaje dla mnie dotknięciem otwartości - jakiegoś swoistego spokoju, a jednocześnie inspiracji, - wsłuchiwania się, czy to spotkanie wielu (w tym nowych, nieznanych mi dotychczas) osób, z jakiejś okazji lub po prostu np. rozmową z Andrzejem. Coraz silniej uświadamiałem sobie, co połączyło mnie z Piastowską 1. Odpowiedź pojawiła się w jednym zdaniu: „intencja jest kluczem”. Kolejne spotkania - podobnie jak wcześniejsze, choć niektóre z nich wychodziły już poza obręb pracowni – otwierały inną, nieznaną mi różnorodność. Np. moja drobna przygoda z Oneironem, poznanie podczas niej kolejnych osób, środy „Hermesowe” w Bellmer Cafe. Uczyły niekontrolowanego słuchania, patrzenia, odczuwania. Nadal preferuję włóczęgę, jednak już tylko od kilku do kilkunastodniowej. Dostrzegam wokół zmiany. To, co kiedyś było inspiracją znaną bywalcom i przyjaciołom Piastowskiej 1, przyciąga kolejne pokolenia. Odnajduję tego różnorodne ślady w innych środowiskach. Także wśród niektórych spadkobierców ruchu hipisowskiego w Polsce. Pojawiły się nowe polany. Ilekroć przyjeżdżam na Piastowską 1, choć ostatnio rzadziej, niezmiennie odkrywam jak żywe to miejsce, w którym przeróżne wydarzenia miały i mają swoje korzenie lub sfinalizowania. Miejsce to, kiedyś jedno z niewielu, wciąż pozostaje miejscem wolnej, odkrywczej myśli. Nierozłączne już z osobą serdecznego przyjaciela, Andrzeja Urbanowicza. Nie sposób przecenić związku z tym miejscem, wielu różnych twórców – inicjatorów, w tym interesujących kobiet, będących zarazem muzami tego miejsca. 1 października 2010 roku byłem w Warszawie na odbywającym się - w ramach festiwalu „Skrzyżowanie Kultur” - koncercie „Osjan + goście”. Najważniejszym z „gości” okazał się japoński aktor butoh Daisuke Yoshimoto. Niesamowite przeżycie. Wśród publiczności spotkałem: kilkoro przyjaciół pracowni na Piastowskiej 1, oraz przyjaciół z czasów mojego hipisowania, a także kilku młodszych. Czyż może być lepszy dowód, jak istotne okazały się – nie tylko dla mnie - spotkania z ludźmi i wydarzeniami związanymi z pracownią na Piastowskiej 1. Śmierć Andrzeja Urbanowicza w 2011 r - … Spotkałem na swej drodze i nadal spotykam wiele wspaniałych istot. Wiele od nich otrzymywałem i otrzymuję, także od samej natury, od życia; a sam na tyle na ile potrafię – mogę ofiarować tylko tę możliwość, którą tak jak umiem próbuję przekazać - adekwatnie do swego poziomu – otwartości … mimo moich blokad, zagubień, błędów, odczytań uczuć. Jedynie tyle, ile siebie, różnych istot, i z całej natury zdołałem otworzyć w sobie. Dziękuję nieustannie życiu zarówno - za moc, jak i za lekcje pokory. Staram się nawiązywać kolejne znajomości, które być może kiedyś przerodzą się w nowe przyjaźnie.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Rozstaje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz