Rozstaje 12

Jednym słowem –
(chory?) –
bywam na zwolnieniu.

Za(o)patrzenie w gwiazdy.
Poza Ziemią nie istnieją rozgraniczenia na dnie i noce, …
jedynie obecność wszechświata skąpana w blasku gwiazd.
Astrologia – pramatka astronomii, pojawiła się prawdopodobnie przed powstaniem doktryn, systemów zarówno społeczno – politycznych, jak i instytucjonalnie – religijnych.
Starsza od piramid egipskich, muru chińskiego, świątyń greckich i rzymskich.
Kształtowała umysłowość wielu ludzi …
Hindusów. Chińczyków, Persów, Rzymian, Greków, Egipcjan, Sumerów, ……
Fascynowała …….. Azteków, Celtów, Olmeków, Inków, Majów, pogan, mistyków, buddystów, pierwszych chrześcijan, muzułmanów, … władców i filozofów (m. in. Hipokratesa).
Ukazujesz się piękny na wschodnim widnokręgu niebios, nieżywy, któryś jest początkiem życia.
Kiedy wschodzisz na widnokręgu wschodnim, urodą swoją napełniasz cały świat./…/
Ty jesteś słońce, ty sięgasz aż po krańce świata i wiążesz je dla syna swego umiłowanego, i choć jesteś daleko, promienie twoje sięgają ziemi.
Kiedy zstępujesz na widnokrąg zachodni, ziemia pogrąża się w ciemności jakby umarła.
ludzie śpią w domu z nakrytymi głowami i nikt nikogo nie widzi. /…/
Brzask. Tyś wzeszedł na widnokręgu, jaśniejesz słońcem dnia, przepędzasz ciemności, rozdajesz swoje promienie. /…/
Ty wielkie Słońce dnia!
Promienie Twoje piastują wszystkie pola, i kiedy wschodzisz, żyją i rodzą dla ciebie. Ty zmieniasz pory roku, aby powstać mogło to, co stworzyć pragniesz, a porę zimową dajesz na ochronę przed żarem.
Tyś stworzył niebiosa dalekie, abyś wschodził dla nich, abyś widział wszystko, co stworzyłeś.
/…/ W Tobie jednym jest milion postaci…..
Świat stał się na twoje skinienie.
Gdy wschodzisz – świat żyje, gdy zachodzisz – umiera. Ty sam jesteś czasem życia, a wszelkie istnienie pochodzi od ciebie.” [A]
……………. (hymn ten był znany poza granicami Egiptu. Reformy religijne i artystyczne pomysły Echnatona – króla –“heretyka” – władcy Egiptu z czasów powstania tegoż hymnu
odbiły się „echem” nie tylko w Egipcie.).
“/…/ Okryty światłem jak płaszczem, rozpinający niebiosa jak namiot.
Wzniosłeś nad wodami komnaty swoje, uczyniłeś obłoki swoim rydwanem, chodzisz na skrzydłach wiatru. /…/
Sprowadzasz ciemność i nastaje noc, a w niej krąży wszelki zwierz leśny. /…/
Oto morze wielkie i szerokie, a w nim stwory bez liczby, zwierzęta małe i duże.
……..Wszystko ku Tobie spogląda, abyś dal im pokarm, kiedy czas po temu.
Dajesz im i zbierają. Otwierasz dłoń Twoją i jedzą do syta. /…/
Kiedy posyłasz im Twojego ducha, zostają stworzone i odnawiasz oblicze ziemi.” [B]
Nieboskłon (kosmos) inspirował ludzi od dawien dawna….
…..pod jej wpływem pozostawali np. zwolennicy Platona i Konfucjusza ……..
wielu pionierów nauki – Kepler, Galileusz, Newton, Bacon, Jung, Pasteur, Einstein, ……
oraz twórców – Szekspir, Goethe, Dante, …………
Najzagorzalsza krytyka spotyka astrologię ze strony tych, którzy nie zadają sobie trudu aby dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat – nie mówiąc już o rzetelnym i dogłębnym przestudiowaniu jej zagadnień. Niestety wielu z nich to astronomowie. Są jednak wyjątki – dyrektor Obserwatorium w Jodrell Bank, stwierdził m. in. iż pojawiają się dziwne i nie wyjaśnione związki łączące – fazy Księżyca, opady astronomiczne, wpływ meteorytów, burze magnetyczne i zaburzenia umysłowe……poruszamy się w świecie naukowej fantazji, prowadzącej do potwierdzenia wierzeń starożytnych – np. łączących Księżyc ze zjawiskami lunatyzmu. Dzisiejsze badania astrologiczne przynależą przede wszystkim do psychologii, psychiatrii, medycyny oraz biologii i tylko w niewielkim stopniu łączą się z astronomią… Znamienite, że wśród luminarzy nauki ww. dziedzin nie ma tylu przeciwników astrologii co wśród astronomów. Warto przytoczyć wypowiedź prof. J. Allena Hyneka, dziekana Wydziału Astronomii Uniwersytetu w Illinois –”jest sprawą ważną, aby twierdzenia astrologów poddane zostały naukowemu sprawdzianowi. Nie mogę się zgodzić z tymi naukowcami, którzy głoszą ich fałszywość na czysto autorytatywnym gruncie. Odwoływanie się wyłącznie do własnego autorytetu nie stanowi metody naukowej i nie należy społeczeństwu wmawiać, że jest inaczej. “ Jeszcze dosadniej stwierdził John O’Neils – “atak na astrologię bez uprzednich i głębokich studiów przeprowadzonych przez kompetentną osobę należy uznać za bardzo wsteczną praktykę, odpowiadającą polowaniu na czarownice oraz za symptom profesjonalnej paranoi.”
Oprócz sporej grupy ludzi, którzy bez uprzedniego zapoznania się z góry odrzucają pewne rozwiązania, teorie i koncepcje nie pasujące do posiadanego przez nich wizerunku świata – zaciekawia tych, których wizja przekracza (niekiedy wyprzedzając/zmieniając) możliwości nauki, techniki, eksperymenty, doświadczenia – a przede wszystkim wychodzi poza konwencjonalny, partykularny sposób myślenia o naturze, właściwościach otaczającego nas świata, o nas samych…..itd. ….
“Przyczyna wszystkich rzeczy nie jest ani duszą ani intelektem, nie przenika jej ani wyobraźnia ani mniemanie, ani rozum, ani inteligencja; nie jest wypowiedziana, ani pomyślana. Nie jest liczbą ani porządkiem, ani wielkością, ani małością, ani równością, ani nierównością, ani podobieństwem, ani niepodobieństwem. Ani nie stoi ona, ani się nie rusza, ani nie pozostaje w spokoju. Nie jest ani esencją, ani wiecznością, ani czasem. Nie jest ani nauką , ani prawdą, ani mądrością, nie jest jednym, nie jest jednością, nie jest boskością ani dobrocią , ani duchem itd. Ad libitum……….” [C]
…….Każdego dnia przegląda się w nas inne ciało niebieskie –
ciała rozmawiają ze sobą w swym własnym języku – obdarowując się swymi wibracjami –
te tajemnicze siły działają od chwili powstania ziemi.
Dla naszych przodków były czymś naturalnym.
Prawdopodobnie zanim człowiek uświadomił sobie istnienie wiecznego rytmu kosmosu,
po prostu odczuwał i wykorzystywał jego działanie. Świadczą o tym np. nazwy dni tygodnia –
w niektórych językach – nawiązujące do określonego ciała kosmicznego.
Ciągnie nas ku wielkim, niepojętym tajemnicom stworzenia – bo jesteśmy dziećmi Wszechświata – ponieważ tli się w nas głęboka, niegasnąca tęsknota do poznania.
Nie często stajemy się gotowi na przyjęcie tych magicznych sił, obecnych we Wszechświecie. Te niewidzialne, tajemnicze siły docierają do nas nieustannie, kierują nami delikatnie – nawet wówczas, jeśli w to nie wierzymy
…………wyruszając – “przed siebie” – odkrywamy dobroczynne energie spokojnego jeziora naszego “ciała/ducha” – jak kwiat otwierający się do słońca, jak wiewiórka zwijająca się w kłębek o wschodzie księżyca……..
np. w niedzielę – (Sontag /niem./, Sunday /ang./ – dzień słońca), spływają na nas ozdrowieńcze siły słońca, w poniedziałek, (…)
Człowiek który nauczył się wsłuchiwać w swój wewnętrznego zegara ciała/ducha, staje się spokojniejszy … skupiony – słyszy wszelkie zaburzenia w jego pracy. W dawnych pismach i na tablicach z wykresami uwieczniono pozycje ciała, techniki oddechowe i medytacyjne, stymulujące określone sploty nerwowe, za które “odpowiadały” określone ciała niebieskie……….zakładano wpływ kosmosu, ciał niebieskich, itp. …na określone rejony ciała. Rejony te (objęte “wpływem”)…….kryją w istocie daleko więcej tajemnic, niż nam się zdaje …narządy postrzegania zmysłowego czekają na „kolejne odkrycie” – gdy człowiek staje się zdolny wniknąć w siebie, słyszy głos ciała, które opowiada o energii Wszechświata, wczuwa się w święte drgania, jakie emanują się w każdym z nas. Stan wyciszenia pozwala usłyszeć te dobroczynne dźwięki i wibracje. … Wspominam tutaj o astrologii – ponieważ niektóre z istniejących w niej określeń adoptowali hipisi – głównie na Zachodzie – do komunikowania się między sobą. (vide np. – wibracje kosmosu.

Chmury uchyliły skrawka nieba.
Z głową na miękkiej poduszce, dłońmi tuląc ramiona.
Wśród myśli – przypływają słowa,
rozmowa z rozkwitającym pięknem…
Młodzieńcza nieśmiałość starszego, próbującego okryć głębią …
obronę przed ukazaniem delikatnym gestem, subtelnością przytulenia –
istnienie uczucia …
Słowami – w inny temat…
Na łące samotne drzewo – raduje się bliskością kwiatów…
Kolejny dzień dobiegł końca, niezauważalnie – w sen – towarzysząc….
Przed świtem…
Mruczeniem kota, … świadomością oddechu – na dworze letni chłód – dzień dobry powietrze.
Witaj pusty tramwaju, na pierwszym przystanku. Kolejnymi, cokolwiek czynisz we wnętrzu.

„Bycie człowiekiem jest jak dom dla gości.
Każdego dnia przybywa tu ktoś nowy.
Radość i smutek, chwila podłości,
Chwile świadomości
(…)
Powitaj wszystkich i zaproś do środka!
I nawet jeśli przybędzie smutków gromada,
Co dom twój opróżnią, meble powynoszą
Traktuj je z całym należnym szacunkiem
Bo pozbawiając cię czegoś
Nowe rzeczy zaproszą.

Witaj z uśmiechem u drzwi
Wstyd, zło i mroczne myśli
Zaproś, niech wejdą.
(…)
Każdy z nich bowiem został przysłany
By nową drogą cię poprowadzić”[D]

Wrażliwy mężczyzna czuje dobroczynne wibracje i dźwięki wszechświata w kontakcie z kobietą – z nią doświadcza wspaniałości ludzkiej egzystencji przepojonej uczuciem czułości, spotkaniem, ujrzeniem, delikatną pieszczotą, …
Kobieta umie rozpoznać aurę roztaczaną przez mężczyznę, z którym jej kobiecość w danej chwili ma szansę na kosmiczną jedność…
Od nas zależy – czy rozpoznamy wzajemne oddziaływania, które wpływają na siebie …
czy wykorzystamy tę siłę, kierującą nami …
płynącą przez nasze drogi oddechowe i układ krwionośny, docierającą do sekretnych regionów naszych ciał – siłę, łączącą człowieka z początkiem wszelkiego życia i ożywczą materią, …… dzięki której staliśmy się dziećmi stworzenia…
siłę, która tworzy harmonię między ciałem-umysłem-duchem- …
Zanim więcej osób przyjęło estetykę życia – jako swoistego happeningu –
hipisi na swój sposób manifestowali publicznie to, o czym wcześniej wielu myślało, …
zapomniało lub nie miało odwagi publicznie przypomnieć-wypowiedzieć…
o świętej cielesno-duchowej jedności człowieka i Wszechświata.

Kiedy przycisnął usta
do moich ust,
węzeł sam się rozwiązał.
Kiedy ustami
dotknął mojej szyi,
suknia ześlizgnęła się w dół,
tyle wiem – ale
kiedy usta jego poczułam na piersi,
wszystko, przysięgam,
nawet jego imię
tak się pomieszało,
że dotychczas,
(…)
nie potrafię opowiedzieć,
jakie potem rozkosze
otrzymałam w darze,
ani od kogo.” [E]

Jak zwykle wracałem z pracy – na skróty – uliczką. Lubię tamtędy chodzić. Obrastają ją bardzo stare drzewa i krzewy. Na jednym z krzaków zauważyłem pierwsze maleńkie kwiaty. Przystanąłem. Spojrzałem i owładnęła mną fala wzruszenia. Dlaczego?  Przecież nic do mnie nie powiedziały, żadnego gestu nie uczyniły w moją stronę. Skąd więc ten uśmiech i łza?
Nocna (w półśnie) rozmowa z przyjacielem (Grzesiem „Kasiarzem”). Analizowanie poglądów. Wśród nich ten przykład ze starochińskiej, przed-buddyjskiej wiedzy: „Zachowujemy się jak psy łańcuchowe. Gryziemy tego, który ofiarowuje nam wolność, próbując nas pozbawić łańcucha; a łasimy się do tego, kto jest łańcuchów i tym sposobem naszym właścicielem” Dalszy ciąg pół/snu (śnienia), godny zapamiętania, czyżby kontynuacja tamtego przykładu: prowadzę wywiad sam ze sobą, na przemian wymyślając pytania i odpowiedzi. Rano niepowtarzalny smak świeżej bułki. Dziękuje Ci drogi przyjacielu, za tą –
pół/snem w nocy – rozmowę.
“Spędziłem wieczór w wielkim mieście, czytając i rozprawiając o poezji i filozofii z dwoma przyjaciółmi. Rozeszliśmy się o północy. Do domu musiałem jechać dość długo dorożką. Mój umysł (pod głębokim wpływem myśli, obrazów i wzruszeń wywołanych przez czytanie i rozmowę) był spokojny. Byłem w stanie biernej radości, nie myśląc naprawdę lecz pozwalając myślom, wyobrażeniom i wzruszeniom swobodnie płynąć przez umysł. Wtem bez jakiegokolwiek ostrzeżenia znalazłem się owinięty w chmurę koloru płomiennego. Przez jedną chwilę pomyślałem o ogniu, wnet przekonałem się jednak, że ogień był w moim wnętrzu. Bezpośrednio po tym naszło mnie poczucie uniesienia, jakiejś radości przeogromnej, za którą natychmiast przyszło niemożliwe do opisania rozjaśnienie zrozumienia. Pomiędzy innymi rzeczami – nie doszedłem do przekonania, lecz – zobaczyłem, że wszechświat, nie jest złożony z martwej materii, lecz przeciwnie, jest żywą obecnością : uświadomiłem sobie własna nieśmiertelność. Nie było to przekonanie, że będę miał życie wieczne, lecz świadomość, że je już mam. Zobaczyłem, że wszyscy ludzie są nieśmiertelni, że porządek wszechświata jest taki, iż bez najmniejszego przeskoku wszystkie rzeczy pracują wspólnie dla dobra każdej i wszystkich, że podstawową zasadą świata i wszystkich światów jest to co nazywamy miłością i że szczęście każdego i wszystkich w dużych okresach jest bezwzględnie pewne. Dosięgłem takiego punktu postrzegania, z którego zobaczyłem, że to musi być prawdą. Tego widoku – tego przekonania nie straciłem nigdy, nawet w okresach najgłębszej depresji” [F]

Przemieszczanie się Ducha jemu tylko znaną przestrzenią,
to wieczne znikanie i pojawianie się w różnych miejscach, momentach i okolicznościach…
„powracające” niekiedy w zaskakujący sposób…
Bracia i Siostry Wolnego Ducha – herezja powstała w XIII wieku, utrzymywali oni, że dzięki długim i żarliwym kontemplacjom, każdy człowiek może zjednoczyć się z Bogiem w sposób niewyrażalny. Człowiek taki może zespolić się ze źródłem i twórcą wszechrzeczy, będąc wchłonięty przez jego błogosławioną istotę, stanowiąc część boskości. Przepojeni wewnętrzną radością, zewnętrznie jednak swym wyglądem i zachowaniem robiący wrażenie dziwaków – (analogia zachowań hipisów, kilkaset lat później) – wędrowali z miejsca na miejsce, przebrani w najbardziej fantazyjne, kolorowe stroje. Podczas wędrówek towarzyszyły im kobiety. Ci którzy uważali, że doszli do większej błogości duchowej rezygnowali z noszenia odzieży podczas spotkań we własnym gronie (bez aspektów rozwiązłości seksualnej, o którą byli posądzani). Ginęli w stosach inkwizycji, bez śladów niepokoju, przepojeni radością. Propagowali hasło –“umrzyj i powstań – powtórne narodziny”. Rozpowszechnieni w całej ówczesnej Europie np. Adamici – propagujący “drogę ku wysokości i raju” (traktujący sex jako akt mistyczny),
w Hiszpanii jako Alumbardowie,…………Antonianie…….itd…….
Podczas gdy renesans usprawiedliwiał zmysłowość prawem natury, byli przekonani, że popęd płciowy będąc czymś “naturalnym”, poprzez naturę powraca do Boga i pozostaje w jedności z Bogiem; uważali uniesienie w akcie płciowym za cielesno – duchowe (analogia z Tantrą), powstrzymywali się od spożywania mięsa,
……..Bagardzi, czerpiąc z doktryny Wolnego Ducha
(wywodzącej się z poglądów Amarlyka z Bene). Pod wpływem mistycyzmu i panteizmu przyjętej doktryny – odrzucali ortodoksję i głosili życie zgodne z naturą. Posługiwali się pojęciem “człowieka wolnego duchem”. Byli zwolennikami różnych poglądów, interpretując naturalistyczne życie w raju, starali się je realizować w życiu. To wśród nich ponownie pojawiła się idea “wolnej miłości” – występująca już np. w II – wieku. Prawdopodobnie znacznie wcześniejsza – obecna wśród pierwszych chrześcijan (np. Karpokracjanie) Idee ich krzewione były również wśród Beginek, Lollardów, Turliponów, Walendysów, wśród Nowochrzczeńców…….mieli zwolenników we wszystkich nurtach naturalistyczno – mistycznych powstałych zarówno z inspiracji judaistycznej jak i chrześcijańskiej, itd. – w Azji, Ameryce, Europie………
prześladowani przez ówczesne władze kościelne i państwowe…………..
np. Turliponi, za samą odmowę czci eucharystii, byli paleni na stosach……
( vide –http://anuttara.net/vpage/612/bracia-i-siostry-wolnego-ducha )

W każde z miejsc można przyjść różnymi ścieżkami –
gdyż żadna z nich nie wyłącza innej – wprost przeciwnie każda wiąże się z pozostałymi.
„Wszechświat, każda jego cząsteczka, w jakimkolwiek połączeniu z innymi dąży do oderwania się i lotu własnym torem. To skłania do działań tak różnych. Załóżmy, że wszystkie cząsteczki materii są w równowadze: czy miałoby miejsce jakiekolwiek zjawisko twórcze? Nierówność jest podstawą dzieła stworzenia. Przy tym siły dążące do wprowadzenia równowagi, są tak samo niezbędne, jak i siły dążące do jej zburzenia… Przychodzimy na świat ze zdolnościami odmiennymi i nie możemy uniknąć przyjęcia tych darów… Dane nam są i nierówności i walka o ograniczenie nierówności – różnica między tymi dwoma siłami określa rodzaj bodźców działających w człowieku – skłaniających do przeróżnych działań – jedne wpędzają nas w uzależnienia, inne zwracają ku wolności…[G]

… Nie przyjmujmy za wiarę twierdzeń, opinii, …
tylko z tego powodu, że ktoś w nie wierzy lub że na – uczono nas albo kogoś w to wierzyć –
Po rozpatrzeniu i uznaniu, że coś służy dobru – nie narzucajmy tego innym –
po prostu żyjmy wg tego.

skąd wiesz o tym drzewo
wiosną kwitnąc do światła
gdzie pierwszy raz ciemności
ujrzały że to prawda

skąd przepływają myśli
snami nocy zasobnej
gdzie się uczyło serce
ludzi kierować dobrem

skąd czułość swoją czerpiesz
by śmiałą być pieszczoto
gdzie rozpoznajesz sedno
obdarować nie posiąść

Wolność myśli – to (wg mnie) m. in. zwracanie się w kierunku autentycznego doświadczenia, nie spętanego dogmatami. Własnych odczytań nie można uważać za prawdę tak oczywistą,
by inne uważać za niewłaściwe. Człowiek opisuje to, co (sobą) odczuwa.
Nie sposób „zamknąć”miłości, która pozostaje (dobro)wolna.
Miłość to nie zniewolone dobro lub zniewolenie dobrem.
Przyczepiano jej etykietki – stające się zaledwie „opisem” – odgradzających nas od niej –
oczekiwań, pragnień, tęsknot, … poglądów.
Czynimy się wolni miłością obdarowując i przyjmując – jeśli w zasięgu naszych oczu, ust, ramion, serc, dłoni… miłość się nam ujawnia.
Nie da się jej sprowadzić do słownej racjonalizacji…
Nasz stosunek do niej to lustro, ukazujące to, czego nie dostrzegamy z własnego miejsca.
Obecność usuwa bariery dzielące nas od bliskości.
Wiem jak niekiedy bardzo trudno się otworzyć – lecz czyż istnieje inne otwarcie –
niż trzymanie w ramionach całości, nie tylko cielesności lub jedynie uczucia.
Niekiedy seksualność rodzi coś pozytywnego, co pozostaje na dłużej, …
i z czasem czyni się czymś wspaniałym, … pielęgnuje i rozwija, lecz nie staje się to regułą…
Miłość – wychodzi naprzeciw – nie poprzez zatrzymywanie, pilnowanie własności, odrębności, itp. ograniczeń. Czyni się samoistnie … wzruszeniem, uśmiechem, delikatnością czułości, płomieniem namiętności, … doświadczaniem istnienia.
Przeszkodą w przepływie stają się nastawienia, oczekiwania, wierzenia, że jedynie tak –
a nie inaczej, niekiedy obawa przed przełamaniem wzniesionych barier i granic.
Wiele lęków opiera się na tym „co stworzyliśmy” dla siebie i innych (np. we własnym życiu seksualnym, uczuciowym, emocjonalnym, …poglądami, wcześniejszymi przeżyciami…..).
Historia naszego życia „służy” jako przekaźnik-katalizator uczuć – naszego ciała.
Doświadczenie „staje się odbiciem w lustrze”, tej „części” ścieżki –
na której, w danej chwili ujawnia się nasza zdolność do otwarcia się wobec całości …
Nie zawsze to „część” bezpieczna, ale nie można jej omijać poboczem albo na przełaj.
Wolność myśli – to (wg mnie) m. in.
zwracanie się w kierunku autentycznego doświadczenia, nie spętanego dogmatami.
Własnych odczytań nie można uważać za prawdę tak oczywistą, by inne uważać za niewłaściwe. Człowiek opisuje to, co (sobą) odczuwa.
Nie sposób „zamknąć”miłości, która pozostaje (dobro)wolna.
Miłość to nie zniewolone dobro lub zniewolenie dobrem.
Przyczepiano jej etykietki – stające się zaledwie „opisem” –
odgradzających nas od niej – oczekiwań, pragnień, tęsknot, … poglądów.
Czynimy się wolni miłością obdarowując i przyjmując –
jeśli w zasięgu naszych oczu, ust, ramion, serc, dłoni… miłość się nam ujawnia.
Nie da się jej sprowadzić do słownej racjonalizacji…
Nasz stosunek do niej to lustro, ukazujące to, czego nie dostrzegamy z własnego miejsca.
Obecność usuwa bariery dzielące nas od bliskości.
Wiem jak niekiedy bardzo trudno się otworzyć – lecz czyż istnieje inne otwarcie –
niż trzymanie w ramionach całości, nie tylko cielesności lub uczucia.
Niekiedy seksualność rodzi coś pozytywnego, co pozostaje na dłużej, …
i z czasem czyni się czymś wspaniałym, …
pielęgnuje i rozwija, lecz nie staje się to regułą…
Miłość – wychodzi naprzeciw – nie poprzez zatrzymywanie, pilnowanie własności, odrębności, itp. ograniczeń. Czyni się samoistnie … wzruszeniem, uśmiechem, delikatnością czułości, płomieniem namiętności, … doświadczaniem istnienia.
Przeszkodą w przepływie stają się nastawienia, oczekiwania, wierzenia, że jedynie tak –
a nie inaczej, niekiedy obawa przed przełamaniem wzniesionych barier i granic.
Wiele lęków opiera się na tym „co stworzyliśmy” dla siebie i innych (np. we własnym życiu seksualnym, uczuciowym, emocjonalnym, …poglądami, wcześniejszymi przeżyciami…..).
Historia naszego życia „służy” jako przekaźnik-katalizator uczuć – naszego ciała.
Doświadczenie „staje się odbiciem w lustrze”, tej „części” ścieżki –
na której, w danej chwili ujawnia się nasza zdolność do otwarcia się wobec całości …
Nie zawsze to „część” bezpieczna, ale nie można jej omijać poboczem albo na przełaj.
Obszary „duchowe”, podczas każdego ze „skrótów”, stają się miejscami egzystencji zamkniętymi dla ludzkiego ciała. A przecież uczucia i związane z nimi emocje to również odkrywanie. Także własnej seksualności. Radości poprzez erotyzm.
Siebie, w obecności innej istoty, … Relacji – mówiącej wiele o nas samych,
m. in. o osobistym „bagażu”, pozostającym cząstką – nieustannie nas aktualizującej.
Bagażu, o którym „czasami zapominamy”, a który uczy nas ‚odnajdywania’.
Obecność cielesna – to najpiękniejszy sposób „obserwacji” ciała i dostrzeżenia tego, co nam uświadamia. I tu właśnie przydatne staje się nieprzywiązanie.
W życiu każdego pojawia się seks – wiem, że to truizm – lecz czy pozostanie rozrywką,
czy czyni się go – „przedsionkiem głębszych uczuć” – zależy od nas samych.
Nie dajmy sobie wmówić, że erotyzm winien być „ogrodzony murem z zamykaną bramą”.
Odgrodzonym od pięknych uczuć, od duchowości.
Seks (cielesność) buduje duchowość albo działa na nią destrukcyjnie.
Nasze myśli o seksie częstokroć stają się „własnościowe”.
Każde z pozytywnych uczuć istnieje dobrowolnie, eros to jeden ze sposobów ich przeżywania.
Ma swoją wewnętrzną dynamikę – która, jeśli „stajemy się jej wierni”, prowadzi do świętości.
Wiedzieli o tym nie tylko tantrycy. Świadomość ciała – tworzy się możliwością.
„Wolne – nieodgrodzone od nas posiadanie” ciała to odczuwania i przekazywania przyjemności, pozytywnych uczuć, ustosunkowywania się.
To chwile, w których uświadamiamy sobie – bliskością – siebie, obecność innych istot, natury, wszechświata. Moment przytulenia … czyni się przepływem uczucia
(kiedy decydujemy się na odbiór – obdarowaniem siebie, na łzy radości, przyjęcie – przekaz).
Dotykiem dłoni, ust – od gorącej namiętności, aż po najdelikatniejsze czułości.
Ciszą zrozumienia – gdy sobą decydujemy przytulić. Czas w którym nie czynimy się właścicielem lub niewolnikiem, lecz „wolnym” twórcą spotkania.
Kimkolwiek jesteś – proszę, nie czekaj na „czas odpowiedni”, bo wówczas nie nadejdzie teraz.
Jeśli – odnajdujesz (kogoś jako) bliską Ci osobę, okazuj jej to, co do niej czujesz –
podaruj jej delikatny znak pozytywnego wobec niej uczucia.
Możesz osoby tej „już nigdy” (tak) nie spotkać.
Jeśli staje się dla Ciebie – w danym momencie – w jakiś sposób istotą bliską,
obdarz ją przekazem uczucia – dotykiem, delikatną pieszczotą, przytul ją.
Zatrzymywanie uczuć w sobie, we własnym (‚duchowym’) wnętrzu, to obdarzanie dystansem – siebie i bliską istotę, która – być może właśnie w tej chwili potrzebuje (Twojej) realnie – cielesnej bliskości i (Twój) „dystans” odczyta jako odrzucenie lub brak uczucia.
Okazywanie tych uczuć potrafi czynić cuda – wprost, bez pośrednictwa.
Słowami potrafią – poeci. Nie zatrzymujmy przyjaźni, miłości… w sobie.
Obdarzajmy spojrzeniem, uśmiechem, dotykiem, …przyzwoleniem na gesty – wspólne.
Uczmy się rozdawaniem-przyjmować … naturalnością.
Gdy odnajdujemy miejsca wspólne – czujemy w nich obecność przyjaźni, miłości –
nie obawiamy się wówczas adekwatnej wobec tych pięknych uczuć – cielesnej bliskości, otwartości, nagości.

„Rozdzielanie duszy od ciała odbywa się zawsze kosztem ciała, ponieważ proces ten pozbawia go życia i sprowadza je do roli mechanizmu. Nie ma wrażliwości ducha bez wrażliwości ciała.”
[Tomasz Olchanowski].
„Odrzucają miłość seksualną, choć trawi ich potrzeba seksu. Odrzucając jednak życie seksualne, pozbywają się oczu i języka, gdyż wyrzekają się całego piękna ziemi. Głodzą swoje serce i umysł, stają się wysuszonymi istotami ludzkimi. Wygnali piękno, bo piękno związane jest z kobietą”
[Jiddu Krishnamurti]
„Eros jest pragnieniem, tęsknotą, ciągłym szukaniem, dążeniem do rozwinięcia się. Dotyczy umiłowania własnego losu, samoafirmacji, widzenia siebie jako części wielkiego procesu życia, na mówieniu życiu tak, niezależnie od okoliczności zewnętrznych, bądź wewnętrznych.”
[Rollo May]

Wg. moich odczuć eros w głębi nas czyni się furtką „poprzez którą” –
udostępniamy siebie miłości…
„Prawdziwa miłość to ta, która szuka człowieka” [Urszula Zybura]
Nie potrafię „ubrać” słowami przytulenia, spojrzenia czułości, …

Bez niej puste są słowa
zechce którą rozpoznam
Już czas
żonkile usychają
… Czy można?

Przypisy:
[A] “Hymn do Atona “ – (wzorowany na wcześniejszych) z XIV w. p. n. e. /Egipt/ – fragmenty
(w: A. Wierciński „Magia i religia”, Zakład Wydawniczy Nomos) – uzupełnienie zagadnienia
[B] “Psalm biblijny 104” (zainspirowany “Hymnem do Atona”) – fragmenty
(w: A. Wierciński „Magia i religia”, j/w) – uzupełnienie zagadnienia
[C] Dyonysius Aeropagita – (w: „Filozofia wieczysta” A. Huxley /pisarz ważny dla kontrkultury/, – tłumaczyli K. Środa i J. Prokopiuk / jeden z przyjaciół pracowni Piastowska 1/, wyd. Biblioteka Nowej Ziemi) – zainteresowania i inspiracje
[D] rozstaje polecają cytując – Rumi – „Dom dla gości” – fragmenty wiersza (w: Gary Zukow, Linda Francis – „Serce duszy. Świadomość emocjonalna”, tłum. M. Gajdzińska, Z. Płoszczyca, wyd. Centrum) j/w zainteresowania i inspiracje
[E] z Sanskrytu (brak danych) – j/w
[F] R. M. Bucke – psychiatra kanadyjski, fragment wywiadu (inspiracje)
[G] cytat z prywatnej rozmowy
(Nie mam 100% pewności, lecz jeśli mnie pamięć nie myli to wypowiedź Mirosława Piróga, na jednej ze „Śród Hermesowych”, organizowanych przez Andrzeja Urbanowicza, w „Bellmer Cafe”, nieistniejącej już kawiarni w podziemiach Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach.)

Suplement:
………..(pro)pozycje literackie
Paul Choisnar – “Św. Tomasz z Akwinu i astrologia” Andrzej Wierciński –“Piramidy i Zikkuraty jako …” w ‚Problemy’ 6/1977
R.T. Prinke, L.Weres – „Mandala życia. Astrologia – mity i rzeczywistość” wyd. KAW
………(pro)pozycja (do)słowna: pseudologia – skłonność do opowiadania zmyślonych, fantastycznych historii – występuje zarówno jako objaw zaburzeń psychicznych
/np. u osób ze skłonnościami do megalomanii lub narcyzmu/
i jako objaw normalny /vide – wyobraźnia twórcza/
………..(pro)pozycja filmowa
– “Zabryskie Point” – reżyseria Michelangelo Antonioni –
z muzyką min. Pink Floyd, Grateful Dead…..
http://www.filmweb.pl/film/Zabriskie+Point-1970-11907
……….(pro)pozycje muzyczne
– GONG – zespół cieszący się kultową popularnością wśród młodzieży kontestującej i w środowiskach kontrkultury od lat 70 – tych ub. w. – wykraczający, zarówno tematyką utworów jak i wykonaniem poza konwenanse pop-kultury – muzyczna “awangarda rocka”….
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Gong_
płyty – wybór-
-“Downwind”
– “Camembert Electrique”
“Gazuese”
“Live ETC.”
„Expresso II”
“25 th birtday party [live]”
“Acid Motherhood”……..

………..LELEK
miłowanie z całą uwagą poświęconą przemijalności i kruchości tego uczucia.

Informacje o rozstaje

Urodziłem się w 1949 r. W młodości freak-włóczęga; w latach 60/70, należałem do pierwszego pokolenia polskich hippies. Następnie, byłem mieszkańcem kilku europejskich miast, gdzie pracowałem w różnych zawodach i miejscach. Między innymi w Budapeszcie, Frankfurcie nad Menem, Heidelbergu, Freibergu, Strasburgu, Hamburgu. Pozostaję - w pewnym sensie - samoukiem. Mimo matury w Liceum Ekonomicznym, nigdy nie pracowałem w wyuczonym zawodzie. Do dziś związany, choć znacznie luźniej, ze środowiskami kolejnych pokoleń spadkobierców polskich hippies (np. Rainbow Family). Wśród których próbuję propagować zainteresowania i przemyślenia jakie wyniosłem między innymi z pracowni Piastowska 1. Nadal - niekiedy - staję się włóczęgą, także przestrzeni wewnętrznej. Na przełomie lat 60/70, przez kilka lat włóczyłem się po Polsce, przebywając w różnych środowiskach. Głównie wśród hipisów, czułem się jedynym z nich. Trudno mi, po tylu latach, sprecyzować kiedy to dokładnie było – ok 1970 (?) - gdy po raz pierwszy, pojawiłem się w pracowni, wówczas Urszuli Broll i Andrzeja Urbanowicza. Nigdy bym nie przypuszczał, że otworzy to, przede mną, tak wiele, i jednocześnie zmieni się w jedną z najdłuższych i najbardziej, dla mnie, owocnych przyjaźni. Swe spotkania - obecności w pracowni Piastowska 1, podzieliłbym na kilka okresów: Pierwszy, około dwu-roczny - dość nieregularny, miedzy innymi ze względu na moją nieustanną włóczęgę. Pamiętam z tego pierwszego okresu, kontaktu z pracownią – spokój Urszuli, jej pytania, dyskusje z „Pawełkiem” (hipis) i jego nieodłącznego Bakunina (książka). Rozmowy z Andrzejem oraz klimat wolności samego miejsca - empatii osób, tam przebywających. Dla mnie, oprócz włóczęgi – hipisowskiej, to czas „pojawienia się” m. in. „Demiana” H. Hesse'go, i „Koła śmierci” P. Kapleau (prezent od Andrzeja i Urszuli – samodruk w czarnej oprawie). Dlaczego wspominam tak różne, przykłady książek, których oczywiście było więcej? To od nich, od rozmów, głównie z Andrzejem, pytań Urszuli rozpoczynały się zazwyczaj już bardziej samodzielne „odnajdywania”. Jakaś książka, rozmowy bez tabu, niekiedy pojedyncze słowo, słuchanie - uchylały jakieś furtki, wymazywały ku czemuś przeszkodę. Po latach wiem, jak było to ważne, wówczas jeszcze nie zdawałem sobie z tego w pełni sprawy. Po prostu lubiłem tam bywać, chłonąć atmosferę, dzielić się swymi młodzieńczymi, buntowniczymi przemyśleniami. Kilka razy przyjeżdżałem z kimś, najczęściej jednak sam. Jak dziś to określiłbym - po coś w rodzaju „ładowania akumulatora” na włóczęgę, po wiedzę i coś trudnego do określenia. Po otwartość, którą nazwałbym nauką obecności. Jak uczeń, chłonąłem intensywnie istnienie ludzi, kolorów, obrazów, rzeczy, słów, dźwięków; zapachów farby, wszystkiego tego, co się podczas mych pobytów działo w pracowni na Piastowskiej. Moje włóczęgo - hipisowanie i to, co „wynosiłem”, zaczynało coraz lepiej ze sobą współgrać. Nie byłem, oczywiście, jedynym z hippies, którzy wśród wielu innych osób, w tamtym czasie, bywali w pracowni Urszuli i Andrzeja. Drugi, kilkuletni - to lata 1973 - 78. Choć wciąż nieregularnie, jednak już częściej, przyjeżdżałem na Piastowską 1. Sam. To okres tonowania, nie tylko mojej rzadszej już włóczęgi po kraju. Regulowanej kolejnymi odkryciami. To także - wg mojego odczucia - „dominacja” koloru białego w pracowni. Spotkanie tam nowych interesujących osób, kolejnych inspiracji. Zmiana mojego sposobu myślenia. Pierwsze próby realizacji różnych zainteresowań (Tao, Tantra, pierwsze próby pisania, … ) Co, przede wszystkim, pomagało rozbijać kolejne, błędne wyobrażenia o sobie. To okres różnorodnych „odniesień” - nie tylko literackich - Andrzeja. Odkrywania systemów „kojarzeń” z mojej strony. Przykładowo - książki Meyrinka. Inspiracje związane z buddyzmem zen. Zadomowienie się - choć czasami długo milczący, czując się cząstką tego, co w danej chwili istniało - w jakże już świadomie bliskim dla mnie miejscu. Pamiętam grę w szachy z małym Rogerem. Wielogodzinne pobyty, do późnej nocy. Litry wypijanej herbaty. Ciche, pełne spokoju obecności. Czarnego dużego psa, wylegującego się obok. Świadomość nie tyle czegoś tłumaczeń, czy dysertacji, ile bardzo subtelnych, ledwo zauważalnych sugestii. Wchodząc powoli po schodach na poddasze Piastowskiej, odnajdywałem się stopniowo jakby w odmiennym stanie percepcji. Wkraczałem w atmosferę tamtego miejsca. Każdy z pobytów coś we mnie zmieniał. Miałem poczucie przeżycia czegoś istotnego. Większą uwagę w sobie. Okres mojego intensywnego włóczęgo - hipisowania dobiegał końca. Łagodniałem (zanikł bunt) w stosunku do świata i ludzi. Ożeniłem się, urodziła się pierwsza córka. Ok 1979 roku wyjechałem, po raz pierwszy, na kilka lat za granicę, do Budapesztu. Co miesiąc - z kilkudniowym pobytem w kraju. A jednak, otwartość tamtego miejsca promieniowała. Moje kolejne samodzielne „odnajdywania”, w znacznym stopniu się ukierunkowywały. Pokrywając się zarówno z zainteresowaniami kontrkultury (młodość hipisowska), jak i z tymi, „wyniesieniami” przeze mnie, z pracowni na Piastowskiej. Wyjazdy moje - od kilkuletnich do kilkumiesięcznych - do kilku krajów, zbiegły się w znacznym stopniu - z okresem pobytu Andrzeja w Stanach. Jak wówczas uważałem, na stałe, co wiązało się z „zamknięciem” pracowni na Piastowskiej. W latach 90 – tych ub. wieku, wraz z pojawieniem się w moim życiu drugiej córki, wróciłem do kraju na stałe. Trzeci okres, od ok 1992/3 (?) do ... nadal. Pewnego dnia, moja starsza córka, już kilkunastoletnia, wróciła późnym popołudniem i oznajmiła, że była na ciekawej wystawie w częstochowskim BWA, która na pewno mnie zainteresuje, gdyż w jej odczuciu posiada odpowiadający mi klimat. Zaintrygowany faktem, że córka w taki sposób ją poleca, następnego dnia wybrałem się do BWA. Była to, jak się okazało wystawa twórczości Andrzeja Urbanowicza. Do dziś nie wiem, czy to myśl Andrzeja, że mieszkam w Częstochowie (o czym wiedział), czy intuicja mojej córki, a może przypadek – lub coś więcej – innego, ważnego – zaaranżowały, że na mojej ścieżce ponownie urealnił się adres Piastowska 1. I jakby nie istniała wieloletnia przerwa, zjawiłem się któregoś dnia na poddaszu w pracowni. Co ciekawe, dzięki temu, co wyniosłem wcześniej między innymi z rozmów z Andrzejem, spotkań ludzi, włóczęgi itd. - wiele z moich samodzielnych odnalezień, podczas kolejnych spotkań z Piastowską 1, stało się ich potwierdzaniem. Dotyczyło to np. Ewangelii Tomasza, A. Wattsa, S. Grofa, taoizmu, medytacji symboli (labiryntu, jaskini, itd). Przyjazdy do Katowic, nie ograniczały się jednak, jedynie do tego, znów pojawiły się między innymi nieznane mi (inicjacyjne) książki np. „Zdążyć przed Apokalipsą”,”Bohaterowie i groby”, „Słownik Chazarski”, „Inne Miasto”, „Kosmiczny Spust”, itd. a wraz z nimi to, co się - z tym wiązało. Było, jak obecność na polanie otoczonej lasem. Istnieniem ze świadomością, że mogę pójść w którąkolwiek, wybraną nieznaną ciemność lasu, aby znaleźć się na kolejnej nowej polanie. A wychodząc z niej - którąkolwiek z wybranych ścieżek, bezdrożem - na jeszcze innej. Gdzie obecność - w każdej z nich - wyjaśnia w odmienny sposób istnienie - polany, lasu, ścieżek, bezdroży – przestrzeni. Co ciekawe, a jednocześnie istotne - ilekroć, ze swej inicjatywy – przywoziłem do Andrzeja jakąś odkrytą przez siebie kolejną książkę; np. Kolankiewicza, lub „Słownik Symboli” Cirlot'a - okazywało się, że książki te są mu już znane. Mój pobyt w pracowni - czasem przejazdem, kilkadziesiąt minut, niekiedy znacznie dłużej - był i nadal pozostaje dla mnie dotknięciem otwartości - jakiegoś swoistego spokoju, a jednocześnie inspiracji, - wsłuchiwania się, czy to spotkanie wielu (w tym nowych, nieznanych mi dotychczas) osób, z jakiejś okazji lub po prostu np. rozmową z Andrzejem. Coraz silniej uświadamiałem sobie, co połączyło mnie z Piastowską 1. Odpowiedź pojawiła się w jednym zdaniu: „intencja jest kluczem”. Kolejne spotkania - podobnie jak wcześniejsze, choć niektóre z nich wychodziły już poza obręb pracowni – otwierały inną, nieznaną mi różnorodność. Np. moja drobna przygoda z Oneironem, poznanie podczas niej kolejnych osób, środy „Hermesowe” w Bellmer Cafe. Uczyły niekontrolowanego słuchania, patrzenia, odczuwania. Nadal preferuję włóczęgę, jednak już tylko od kilku do kilkunastodniowej. Dostrzegam wokół zmiany. To, co kiedyś było inspiracją znaną bywalcom i przyjaciołom Piastowskiej 1, przyciąga kolejne pokolenia. Odnajduję tego różnorodne ślady w innych środowiskach. Także wśród niektórych spadkobierców ruchu hipisowskiego w Polsce. Pojawiły się nowe polany. Ilekroć przyjeżdżam na Piastowską 1, choć ostatnio rzadziej, niezmiennie odkrywam jak żywe to miejsce, w którym przeróżne wydarzenia miały i mają swoje korzenie lub sfinalizowania. Miejsce to, kiedyś jedno z niewielu, wciąż pozostaje miejscem wolnej, odkrywczej myśli. Nierozłączne już z osobą serdecznego przyjaciela, Andrzeja Urbanowicza. Nie sposób przecenić związku z tym miejscem, wielu różnych twórców – inicjatorów, w tym interesujących kobiet, będących zarazem muzami tego miejsca. 1 października 2010 roku byłem w Warszawie na odbywającym się - w ramach festiwalu „Skrzyżowanie Kultur” - koncercie „Osjan + goście”. Najważniejszym z „gości” okazał się japoński aktor butoh Daisuke Yoshimoto. Niesamowite przeżycie. Wśród publiczności spotkałem: kilkoro przyjaciół pracowni na Piastowskiej 1, oraz przyjaciół z czasów mojego hipisowania, a także kilku młodszych. Czyż może być lepszy dowód, jak istotne okazały się – nie tylko dla mnie - spotkania z ludźmi i wydarzeniami związanymi z pracownią na Piastowskiej 1. Śmierć Andrzeja Urbanowicza w 2011 r - … Spotkałem na swej drodze i nadal spotykam wiele wspaniałych istot. Wiele od nich otrzymywałem i otrzymuję, także od samej natury, od życia; a sam na tyle na ile potrafię – mogę ofiarować tylko tę możliwość, którą tak jak umiem próbuję przekazać - adekwatnie do swego poziomu – otwartości … mimo moich blokad, zagubień, błędów, odczytań uczuć. Jedynie tyle, ile siebie, różnych istot, i z całej natury zdołałem otworzyć w sobie. Dziękuję nieustannie życiu zarówno - za moc, jak i za lekcje pokory. Staram się nawiązywać kolejne znajomości, które być może kiedyś przerodzą się w nowe przyjaźnie.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Rozstaje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz